21 polskich grzechów głównych: Natręctwo porównywania (13/21)
"Natręctwo porównywania to nasza nieusuwalna potrzeba, by porównywać to, co polskie, z tym, co zagraniczne. Kompulsywnie porównujemy sami siebie z obcokrajowcami, nasze państwo z innymi państwami, a nasze standardy ze standardami zagranicznymi. Nie potrafimy samodzielnie pomyśleć, kim jesteśmy, i nie umiemy sami sobie wymyślić, kim chcemy być. Jesteśmy totalnie zewnątrzsterowni. Wolimy patrzeć na siebie oczami cudzymi niż własnymi i myśleć o sobie nieswoimi kategoriami. Co więcej, nie tylko wolimy, ale często po prostu nie potrafimy inaczej. Umiemy rozumieć siebie tylko przez pryzmat tego, co – naszym zdaniem – myślą o nas inni.
Porównujemy się z konieczności, ale również w konkretnym celu, mianowicie po to, żeby się niezdrowo pognębić albo podbudować. Nie umiemy sami siebie ocenić, zrozumieć swoich wad i zalet. Uważamy, że Polskę można dobrze zrozumieć tylko z zewnątrz i że to z zewnątrz, a nie z nas samych, musi pochodzić nasz własny obraz.
Ten obraz tworzymy sobie, przeglądając się w krzywych zwierciadłach krajów, które uważamy za lepsze i gorsze od Polski. Ta oś lepsze–gorsze pokrywa się w naszych oczach z osią Zachód–Wschód, bo z Zachodem porównujemy się po to, żeby się poniżyć i upokorzyć, a ze Wschodem po to, żeby poczuć swoją wyższość.
Zakres „Zachodu” wyznacza nam norma europejska, która geograficznie przekłada się na kraje Europy Zachodniej, ze szczególnym uwzględnieniem Skandynawii i „starej Unii”, czyli piętnastki krajów UE sprzed rozszerzenia w 2004 roku. W szerszym ujęciu Zachód ma też kontekst transatlantycki, czyli obejmuje również USA i Kanadę, a w jeszcze ogólniejszym wymiarze – wszystkie „kraje Zachodu”, cokolwiek by to miało dokładnie oznaczać.
Jest dla nas szalenie ważne, „jak nas widzą na Zachodzie”. Jakakolwiek decyzja, która może być tam źle odebrana, jest w Polsce bardzo trudna do podjęcia. Każdemu słowu, które Zachód o nas wypowie, przysłuchujemy się jak najpilniejsi uczniowie i przyjmujemy je jak prawdę objawioną. Obowiązuje prosta zasada: jeden artykuł o Polsce napisany w Niemczech albo w Stanach waży więcej niż dwieście artykułów o Polsce napisanych w Polsce. Doczekaliśmy się już nawet wyższego stopnia przewrotności, a mianowicie tego, że portale w rodzaju „Żelaznej logiki” starają się demaskować teksty napisane w zachodnich mediach jako napisane w istocie przez polskich autorów. Abstrahując od wymiaru politycznego, jest w tym zaiste fascynująca logika. Bowiem udowodnienie, że artykuł we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” albo w „Washington Post” napisał polski korespondent, a nie „prawdziwy” Niemiec czy Amerykanin, obniża w oczach Polaków rangę tego tekstu o dwa rzędy wielkości."
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
