194 915 + 13 + 2 + 2 + 2 + 2 + 13 + 434 =195 383


DPD, dwie techniczne trzynastki (choć powinna być jedna czternastka!) i wypad na knedliki do Pragi, który był bliski fiaska, a zaważyły 2 minuty.


Mógłbym zacząć od wczorajszo-dzisiejszej wyprawy, jednak byłoby to nieco nie fair. Trochę tak, jakbyście weszli w jakiś przepis od Anny która gotuje, a ten rozpoczynał się od "wymienione składniki wrzucamy do naczynia, a na koniec całość ozdabiamy zieleniną". Zaraz zaraz, ale jakie składniki, które naczynie i czy chodzi o marihuanę?


No więc, od kilku miesięcy, radość z jazdy czasem mocno, a częściej delikatnie, psuło mi tykanie dochodzące z okolic korby.

Dochodziło do niego z różną regularnością - chodzi o ogół jazd, a nie że 15 minut tyka, 30 minut nie tyka. Sprawdzane było (chyba) wszystko, wykonałem:

- czyszczenie korby,

- rozkręcanie i skręcanie korby,

- smarowanie gwintów,

- czyszczenie suportu,

- wymiana suportu,

- sprawdzanie pedałów,

- jazda kręcąc tylko prawą lub lewą nogą,

- rozkręcanie bloków w butach i zaklejanie opatentowanego systemu Looka do ich ustawiania.

W końcu, ostatni wtorek przyniósł przełom: wymieniłem pedały na stare spd i nastąpił cud. Testowe 13 km i ani jednego tyknięcia! Sprawa o tyle nietypowa, że łożyska obydwu pedałów pracowały bez zarzutu, bez tarcia, zgrzytów etc.

Następnego dnia zatem udałem do sklepu i kupiłem Looki Keo 2 max.

Warunki atmosferyczne i stan mojego roweru nie pozwalały na szybki test, więc próba nastąpiła dopiero w piątek wieczorem, w końcu wypadałoby sprawdzić, co z czym się je.

Już po 500 metrach wiedziałem, że pozorne zduplikowanie ustawień tajmów, nie udało się pełnoskalowo, gdyż prawe kolano zjeżdżało mi mocno do środka. Z tego względu, dochodząc do pożądanego efektu, musiałem zrobić kilka przerw i wydłużyć techniczną trzynastkę do czternastki. Wracając już szczęśliwy do domu, na zakręcie który pilot WRC opisałby mianem "szóstka, lewy", na idealnie gładkiej jezdni, poczułem jakby coś mi wybuchło pod tylną oponą. Z dużym trudem udało mi się względnie sprawnie zahamować i nie rozwalić do tego obręczy. Sprawdziłem oponę, a ta okazała się być rozerwana na rancie, tak jakbym najechał na jakieś ostrze, a nie kamyk.

Podsumowałem moją sytuację: jest piątek 19:56, mam 3 kilometry do domu, jakieś kolejne 15 do Centrum Rowerowego (otwarte do 21:00) i wyjazd o 8 rano. Szybki rachunek - jestem w d⁎⁎ie. Zadzwoniłem po dziewczynę, a całe manewry zostały ogarnięte tak, że z rowerem w bagażniku, punkt 20:59 zameldowałem się w drzwiach CR. Szybka obczajka, 2 klientów na sklepie, gonię po nowe GP5000 i dętkę, tą ostatnią zdecydowałem się kupić, bo zapasu w domu już nie miałem, a nie wiedziałem w jakim stanie jest dętka będąca w oponie. Jak się później okazało, nie nadawała się do naprawy, przecięta na ok. 2 cm odcinku.

Późnym wieczorem dokonałem szybkiej wymiany i spakowałem się. Cały bolid, z pełnymi bidonami ważył chyba z 15 kg xD

Początek trasy wiódł przez dobrze znane mi rejony sobóckie, a tak mniej więcej do Świdnicy minąłem z kilkudziesięciu entuzjastów kolarstwa szosowego, zdecydowanie najwięcej w tym sezonie.

Wraz z obraniem kierunku na Wałbrzych, pojawiły się pierwsze górki i - nie licząc może 1km przerwy - najdłuższy tego dnia, ok. 25 km podjazd. Już wtedy nie było łatwo, a wiedziałem, że góry to będą dopiero na powrocie. We znaki dawała mi się także temperatura, dobijająca do 30 kresek. Po stronie czeskiej oczywiście łatwiej nie było. Minąwszy skalne miasto Ardspach (ludziów jak mrówków), nastąpił ciąg dalszy walk z pochyloną w górę nawierzchnią. Ta tego dnia była jednak wybitnie łaskawa. Wszystkie szosowe ujeby przypadły na grube podjazdy, a płaskie odcinki i zjazdy spokojnie ocenię na co najmniej 9/10. Trafiłem szóstkę w totka, bo rekonesans wyznaczonego szlaczka w Komoocie, prawie obył się bez street view.

Najprzyjemniejszy, dłuższy spokojny fragment całej trasy, podczas którego także moja dyspozycja była wyśmienita, to okolice 170-260 km, czyli aż do Pragi. Momentami czułem się osamotniony jak podczas majowej wyprawy wzdłuż Polsko-Niemieckiej granicy. W stolicy Czech pokręciłem się chwilę po wybrukowanej starówce, cyknąłem kilka fotek, spałaszowałem surówkę z pomidorów, knedle w zimowej wersji (ktoś jeszcze lubi?), a całość zapiłem sokiem jabłkowym i piwem 0%. Wyjeżdżając z Pragi wstąpiłem przebrać się na stację benzynową i ok. 23:00 ruszyłem dalej. Czy było łatwo? Nie, zdecydowanie, o ile jeszcze płaski fragment za miastem w miarę przeleciałem, tak czwarta setka to była orka na ugorze. Zmęczenie dawało mi już popalić, musiałem robić przerwy, stopy bolały od kilometrowego marszu boso dzień wcześniej, a ja cały byłem rozbity jak namiot, ale na pewno nie byłem cały. Oprócz stóp pojawiły się także odparzenia. Niech obraz tej rozpaczy przestawią liczby - 100 km zwykle robię w ok. 3,5 godziny, a 130 km do granicy zrobiłem w... 9 godzin. To nie pomyłka, do Polski wjeżdżałem punkt 8:01. Po drodze, w Mladzie Boleslav straciłem z godzinę, szukając realnie otwartej (a nie tylko w Google maps) stacji paliw, na której mógłbym kupić szamkę i piciu, a za Jabloncem nad Nisou, udało się pokonać 17% podjazd, a miałem wówczas w nogach już bez cala 4 paczki. Zwieńczeniem podróży był najpiękniejszy zjazd, jakiego doświadczyłem w życiu: od Polany Jakuszyckiej, aż do Piechowic.

Docierając do stacji kolejowej miałem ostatecznie nawet mały zapas czasu i pobieżnie się ogarnąłem, na tyle ile to możliwe, po blisko 24h w siodle.

Mimo, że kilometrażowo życiówka nie pękła, to bez chwili zawahania napiszę - łatwiej byłoby zrobić Zgorzelec - Świnoujście 2 razy, niż powtórzyć tę trasę. Poprawiłem prawie 2-krotnie mój dotychczasowy rekord przewyższeń, a przemierzyłem 4x dłuższy dystans, niż tamtym razem na Wielkanoc.

Pozdrówki 😃


#rowerowyrownik #rower #szosa

377b2e62-d9c1-4ae0-9942-df87b5924f08
e9fb7d5a-3101-4486-9eba-37898eac3b65
692bc06c-0bd7-413b-8a3c-bd68bf91f8aa
73e9fecc-ee89-4561-9cb6-9dc595157b43
63dd5ced-cd5b-4afd-b461-aa0691f58408

Komentarze (20)

Tomekku

Podziwiam takie dziki jak ty

Furto

@Tomekku A dziękuję, ale do dzików to jeszcze sporo drogi, póki co mam ledwie wyraźne, warchlakowe paski 😃

Tomekku

@Furto jak na moje to kły ci rosną

onpanopticon

@Furto Już się zbierałem do wyjścia, ale wpadła relacja cumpla, to obowiązek spałaszować


U @Furto po staremu, on siedzi cicho, czeka sobie z uśmieszkiem nie zdradzając planów, żeby nagle w blasku Słońca przywalić prosto z grubej rury wychodząc cały na biało xD


A jak mu postękałem trochę o przewyższeniach, to dopieprzył takie, żebym zamknął ryjec przynajmniej do następnego sezonu xDD


Fajna relacja, super wyjazd. Dobrze, że udało się z tą oponą jakoś wyrobić na styk. Dobrze, że przed wyjazdem, a nie robiąc jakiś szybki zjazd. Po czasie ostatnich kilometrów... aż wyobraziłem sobie poziom wyprucia. Tym większy szacun za kręcenie do oporu.


Furto

@onpanopticon Z kilometrami ostatnio nie jest tak źle, bo o ile w tygodniu faktycznie to kuleje, tak na weekend w miarę regularnie jakieś 100-200 wpadnie. Taki system całkiem mi się sprawdza, co by dupsko się nie odzwyczaił nadmiernie xD Jedynie tydzień temu była cisza, bo leczyłem to ścięgno pod kolanem. Na tyle jazd co Ty, niestety nie mam czasu... ale będąc szczerym, nawet gdybym miał, to i tak pewnie tyle bym nie kręcił, bo regularność przezajebistą.

A do oporu w sumie nie było, zawsze mogłem wrócić rowerem do domu, bo teren już był latwiutki, ale kolejne ok. 150 km przy takich temperaturach jak dzisiaj, mogłoby mnie wykluczyć na dłużej, bo odparzenia niestety są dosyć spore. Gra nie warta świeczki, tym bardziej że tak mi się ten rok poukładał, że pozostało mi mniej niż 2,5 miesiąca jazdy, i to na raty.

A 500 jeszcze trzepnę, nie wiem czy w tym sezonie, ale na spokojnie :)

PS. Aha, odparzenia to odparzenia, a nie otarcia. Z chińskimi Rionami, mój tyłek dogaduje się 8/10. Na przyszły sezon dokupię 3 takie same pary xD

onpanopticon

@Furto Ja nie mówię, że kilometrów w ogóle nie ma, bo faktycznie ostatnio te stówki u ciebie gęściej Bardziej o tym, że jak już w końcu się odpalisz, to przez drzwi się wpierdalasz razem z futryną xD


Patrząc jak idzie, to pewnie w tym sezonie wpadnie. Jeszcze sporo czasu, to wątpię żebyś puścił na kolejny jakieś fajne okienko czasowe i pogodowe.


Jak chińczyk jest dobry, to po co kombinować


U mnie też będzie niestety pauza, bo pół września i październik to sezon i pewnie tylko do komputerowej części obowiązków przesiąde się na trenażera, żeby trzymać nogi. Ale ostatnie 2 miesiące roku to mam zamiar w miarę normalnie cisnąć

Furto

@onpanopticon


Taki epilog odnośnie


Po czasie ostatnich kilometrów... aż wyobraziłem sobie poziom wyprucia.


Kilka mocniejszych depnięć, na najbardziej stromych fragmentach podjazdów, czułem że było baaaardzo bliskich skurczom. Dzisiaj pierwszy raz od kiedy jeżdżę, czuję się jak po solidnym dniu nóg na siłce. Dosłownie całe czwórki mnie nawalają. Warto było 😎

onpanopticon

@Furto haha, coś czuję że górki będą częściej latane

Furto

@onpanopticon Coś tam wymyślę, ale na górki fajnie byłoby wwozić mniej niż 105 kg xD Na płaskim na szczęście waga nie odgrywa takiej roli.

Trypsyna

@Furto wow! Aż mi gęba opadła 😀 Czapki z głów, świetna robota ;)

Furto

@Trypsyna dziękuję :)

Furto

@rith Dziękuję 😎

Yes_Man

@Furto Wariat z Ciebie! Gratuluję

Furto

@Yes_Man Dzięki 😃

austrionauta

łooo Panie, aleś nakręcił. Gratki! Jeszcze trochę i dojedziesz w moje okolice;)

Furto

@austrionauta Dzięki :) A wiesz, że Wiedeń mam gdzieś tam w dalszych planach? Przy czym Ty, z tego co się orientuję, rezydujesz chyba dalej na południe/poł.-zach. od niego, co nie? Do Wiednia mam praktycznie równe 400km/3000m, więc do zrobienia od ręki :) Ale to już z noclegiem i pociągiem.

austrionauta

@Furto ja też mam prawie 400km do Wiednia

Furto

@austrionauta Wow, to jakiś +/- Innsbruck?

Zaloguj się aby komentować