1514 + 1 = 1515


Tytuł: Dune

Autor: Frank Herbert

Kategoria: fantasy, science fiction

Wydawnictwo: Penguin Group

Format: e-book

ISBN: 978-0-441-01359-3

Liczba stron: 558

Ocena: 8/10


Klasyka gatunku science fiction. Chyba mój konik ostatnio, wracam do starych książek. Tę wprawdzie skończyłem czytać jeszcze w wakacje, ale jakoś nie miałem natchnienia, żeby napisać jakieś podsumowanie.


Sądzę, że każdy przynajmniej słyszał o Diunie. Ja osobiście mam olbrzymi sentyment do całej serii o Diunie Franka Herberta. Pierwszy raz czytałem Diunę jeszcze w wieku gimnazjalnym i zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Teraz postanowiłem sięgnąć po wersję angielską i przyznam, że pomimo bardzo dobrej znajomości języka, musiałem często sięgać po słownik. Nie wiem, czy to kwestia natchnionego średniowiecznym feudalizmem uniwersum, czy po prostu charakterystyczny styl pisania, ale trudne słownictwo ściele się równie gęsto, co trupy poległych. Tym niemniej czytało się przyjemnie.


Nie będę wchodził w szczegóły akcji, bo właściwie od początku zaczęłyby się spoilery. Niech wystarczy, że książka opisuje historię Paula Atrydy, nastoletniego następcy tronu księcia rodu Atrydów z planety Kaladan. Cesarska intryga pcha go wraz z całym rodem na pustynną planetę Arrakis, znaną jako Diuna, która jest jedynym źródłem przyprawy zwanej Melanżem, magicznej wręcz substancji umożliwiającej podróże kosmiczne i dającej zdolność widzenia przyszłości. Atrydzi przejmują to lenno od innego wielkiego rodu, Harkonnenów, którzy nie są z tej zmiany zadowoleni, przynajmniej oficjalnie. Na Arrakis żyją od wieków Fremeni, ludzie pustyni, których życie jest splecione z trudami przetrwania w ekstremalnych warunkach, przepełnione mitami i okraszone wszechobecną przyprawą. Przez lata byli wyzyskiwani i tłamszeni przez Harkonnenów i teraz w nich ojciec Paula, książę Leto, upatruje potencjalnych sojuszników. Szybko okazuje się, że sam Paul jest elementem dużo większej układanki, a całość jest splotem wielu wątków i intryg.


Akcja nie jest zbyt wartka, wątki raczej płyną leniwie, plącząc się przy tym niemiłosiernie. Czasami aż prosi się, żeby robić notatki, aby nie musieć cofać się o kilka rozdziałów. Między rozdziałami przenosimy się z planety na planetę, śledząc poczynania i plany różnych graczy. Chwilami tylko akcja strzela naprzód w nagłych zwrotach, bardzo dobrze naśladując prozę codzienności. Ten nieco nieprzystępny front ukrywa całkiem głębokie przemyślenia o naturze człowieka, psychologii, społeczeństwie, religii, filozofii, ekologii i pewnie jeszcze kilku innych dziedzinach życia i nauki. Warstwa fantastyczna zazwyczaj stoi nieco z boku, co jest celowym zabiegiem autora. Wykreowany świat wprawdzie zawiera podróże kosmiczne, pola siłowe, broń laserową i ludzi o nadnaturalnych zdolnościach, ale cała ta technologia i nadludzie trzymają się nawzajem w szachu, przez co relacje są typowo feudalne i przypominają wspomniane średniowiecze. Walka toczy się wręcz, na miecze, bo tarcze są doskonałą kontrą broni miotającej, a lasery w kontakcie z tarczą powodują nieprzewidywalną eksplozję. Władzę we wszechświecie sprawuje cesarz, a wysokie rody tworzą Landsraad, swego rodzaju parlament, trzymający władzę cesarza w ryzach. Handel jest kontrolowany przez korporację CHOAM (w tłumaczeniu Jerzego Łozińskiego Zjednoczony Nadzór nad Aktywnym Handlem), w której udziały mają wszyscy znaczący gracze polityczni. Podróże kosmiczne są kontrolowane przez Gildię Nawigatorów, która z kolei jest zależna od pochodzącej z tytułowej planety przyprawy, substancji wydłużającej życie i dającej wgląd w przyszłość, ale też silnie uzależniającej i trującej w wyższych dawkach. Zdecydowanie dużo przemyślenia wymagało stworzenie tych wszystkich zawiłych zależności i zbudowanie tak złożonego, a jednocześnie w miarę spójnego uniwersum.


Polecam każdemu, kto lubi science fiction lub fantasy.


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #scifi #diuna

a1f78085-7bc1-4ff5-9ea1-bab66c392dfb

Komentarze (14)

kodyak

Książka niestety jest trochę trudna ale uniwersum jest za⁎⁎⁎⁎ste.

radziol

@Greyman świetna książka, dopiero niedawno zacząłem serię, 4 część na mnie czeka

kiri

@Greyman z jednej strony fajnie to uniwersum, z drugiej absolutny brak rozwoju bohaterów strasznie mnie boli

Greyman

@kiri nie zgodzę się, że absolutny brak, ale rzeczywiście tego rozwoju jest jak na lekarstwo. Herbert znacznie bardziej skupił się na "szerokim kadrze" opisu uniwersum i ludzkości, niż na pojedynczych ludziach. Rozwój postaci widać głównie u samego Paula. Może odrobinę u Feyda.

kiri

@Greyman dla mnie nawet ten u Paula to nie rozwój, tylko skok umiejętności.

Najbardziej mnie uderzyła scena z dzieckiem na końcu, gdzie on był taki "no szkoda w chuj, anyway..."

Greyman

@kiri zgadzam się, końcówka jest najsłabszą stroną książki. Zupełnie, jakby autorowi kończyły się pomysły, albo wydawca poganiał. Ostatni rozdział zostawił u mnie niedosyt i poczucie "Jak to, to już? Tak nagle koniec?"


Wydaje mi się, że pod koniec Paul był już wrakiem człowieka, wyniszczonym świadomością nieuchronnego Jihadu, który się wkrótce rozpęta się w jego imię. Może stąd taka obojętność. Ten wątek dalej rozwija się w Mesjaszu. Ale przed próbą przyprawową widać IMHO rozwój postaci, tylko potem jest on całkowicie przyćmiony przez jak to określiłeś skok umiejętności.

Cerber108

@Greyman sam jestem w trakcie czytania serii, dziś kończę 4. część. Niestety tylko 1. jest godna uwagi.

Greyman

@Cerber108 szanuję opinię, chociaż osobiście nie idę aż tak daleko w krytyce. Pierwsza książka jest zdecydowanie najlepsza i kolejne odstają wyraźnie od jej poziomu. Tym niemniej przynajmniej dwie kolejne są moim zdaniem znośne. Inne, ale w odmienności też wartościowe. Bóg-Cesarz, Heretycy i Kapituła to już bajania oderwane od rzeczywistości. Trzeba mieć specyficzny umysł, żeby to lubić.

Greyman

@fonfi nie mam talentów mentata ani zdolności Bene Gesserit i mogę tylko się domyślać, na co taka reakcja. Ale łap pioruna na zachętę, żeby rozwinąć myśl.

fonfi

Trzeba mieć specyficzny umysł, żeby to lubić


@Greyman ja lubię. Pomimo, że też uważam, że pierwsza najlepsza, kolejne zdecydowanie gorsze, dodatkowo z regułą że co druga z mocnym filozofowaniem. Jednak pomimo tego dalej lubię. Co więcej, całe uniwersum rozwijane przez syna Briana, które jest równie nierówne (cóż za konstrukcja mi wyszła) też mi się dobrze czytało (w sumie to jeszcze czyta).

Greyman

@fonfi ja też lubię, ale dostrzegam "ciężar gatunkowy" tych tomów. Nie chciałem nikogo urazić zwrotem "specyficzny umysł", ot neuroróżnorodność. Przepraszam, bo najwyraźniej nie wyszło mi


Co do książek Briana Herberta i Kevina Andersona w skrócie zgadzam się. Mam baaardzo mieszane uczucia. Niektóre czyta się nawet przyjemnie. Nie są tak przeładowane symboliką, filozofią i metafizyką jak oryginalna seria, ale też nie są tak spójne. Inne są zwyczajnie miałkie i po przeczytaniu zostaję z wrażeniem zmarnowanego czasu.

Veesper

@Cerber108 Mam takie same odczucia jak Ty. Pierwszy tom super, drugi ujdzie a dalej to już słabizna. Dzieci Diuny to już w ogóle kosmos i pie*****nie o szopenie.

fonfi

@Greyman hej, absolutnie mnie nie uraziłeś! Ja się z Tobą zgadzam, że trzeba być specyficznym, żeby lubić Diunę. Nikt normalny nie czyta przecież całości trzy razy i jeszcze odsłuchuje w postaci audiobooka...

Zaloguj się aby komentować