14 832,53 + 13,53 + 21,37 = 14 867,43
Po piątkowym wypadzie wczoraj już mi się tak nie chciało i postanowiłem sobie truchtem poczłapać do piekarni. Nie takiej najbliższej, bo ok. 5 km od domu - ale pieczywko mają pyszne. Wada taka, że resztę 13km trasy leciałem objuczony dwoma pełnymi plecakami xD O dziwo, nie poszło jakoś tragicznie - średnia 5:26/km. Pieczywo dostarczone, wszyscy bili brawa przy śniadaniu
A dzisiaj znowu mi się nie chciało - i choć przebudziłem się o 5 rano, to zamknąłem oczy i zacząłem się ślamazarnie zbierać dopiero półtorej godziny później. Może miał w tym udział wczorajszy popołudniowy wypad na rowerze - niby tylko 20 km, za to z młodym w siodełku
Tak czy siak dzisiaj stwierdziłem, że wypada być w domu jakoś na 9 rano, żeby akurat się wbić na śniadanie (wiem, sprytne xD) - a że dopiero dochodziła siódma, to wyszło że mam akurat budżet czasowy na półmaraton w luźnym tempie. Nie chciałem się wysmażyć - mimo względnie młodej pory Słońce już dawało się we znaki - i poleciałem sobie w kierunku Łąk Nowohuckich i Lasku Mogilskiego. Decyzja bardzo dobra, bo jak tylko dobiłem do łąk to było już znośniej, a w cieniu starych drzew Lasku Mogilskiego było wręcz idealnie
Jak już doleciałem prawie pod dom, okazało się że wyszedł idealny papatonik
Miłej reszty długiego weekendu!
#sztafeta #bieganie

