14 075,53 + 11,13 = 14 086,66
No i się wyjaśniła moja sobotnia niechcica, termometr pokazał 38,5°C xD
W niedzielę obudziłem się w ciut lepszym stanie, ale bardzo późno i nie było jak pobiec - a potem znowu zaczęła się jazda z temperaturą i takim osłabieniem, że jak tylko gdzieś wygodnie siadłem... to zasypiałem (ಠ‸ಠ)
Dopiero pod wieczór mi jakoś wszystko odpuściło, poczułem się normalnie, młodego wziąłem na plac zabaw i było gites. Na noc jeszcze jakiegoś procha i rano wstałem już całkiem spoko. Snu za sobą miałem aż nadto.
Nie chciałem szarżować i ograniczyłem dystans i tempo - więc wyszło takie leniwe, emeryckie szwendanko. Kupione bułki i obwarzanki, ale przede wszystkim ogórki - młody każde podejście do stołu zaczyna pytaniem "gdzie są ogórki?" xD Tak więc misja wypełniona i mogłem już sobie spokojnie rozpocząć dzień.
Dość intensywny, przez co wpis dopiero teraz.
I choć bardzo mi żal, to jednak odpuściłem dzisiejszy trening interwałowy z grupą - po pierwsze zdrowy rozsądek, po drugie nauka z najstarszym synem (ech, na starość hiszpańskiego się uczę xD)
Miłego!
#sztafeta

