Dynamika maleje. Ukraina chce podejmować ryzykownych szarż bo chcą zachować dobry stosunek strat w ludziach i sprzęcie. Ruscy mają straty w dupie ale kompletnie nie mają pary na ofensywę.
Awdijiwka to twierdza ale jest do wzięcia tylko że nie ma absolutnie znaczenia strategicznego czy operacyjnego. Tylko propaganda może się pucować że zdobyli niezdobyte gruzowisko. Bahmut miał chociaż węzeł logistyczny.
Ukraina nie ma wystarczająco sprzętu i ludzi dlatego atakuje mało ale precyzyjnie. Ruscy nie potrafią koordynować ataków i piechota, pancerze oraz powietrze nie współpracują. Artyleryjsko się wyrównało, może koreańskie pociski jeszcze coś im dadzą ale to jest może 2 miesiące intensywności i znowu lipa.
Zimą pewnie zacznie się ostrzał energetyki ale Ukraina też może odpowiadać i to na terenie ruskich. Drony potrafią dolecieć do Petersburga, nikt nie jest bezpieczny. Ukraina ma lepszą logistykę co może pomóc w okopach zimą, jak będzie mroźna to mobiki mogą nie dać rady bo ciągle mają problemy z łańcuchami dostaw.
Jak dojdą do Tokmaku to wtedy się zobaczy, żeby zdobyć miasto będzie trzeba dużo sił i środków. Przy akceptowalnych stratach i zachowaniu operacyjności będą mogli iść dalej i przeciąć Zaporoże, wtedy ATACMS zacznie szaleć na Krymie Chersońszczyzna może paść. To będzie duży sukces bo ustawią się na wejściu na Krym i mogą rzucić ludzi na wschód.
USA naprawdę chce zniszczyć ruskich i będą wspomagać Ukrainę jeszcze długo. Jeżeli nie do wygrania wojny to do momentu kiedy skończy się Putinowi cały sprzęt z magazynów. W 2025 ma im braknąć czołgów ale to nie jest tak że mogą sobie zostawić 200 maszyn bo granicę mają długą i muszą mieć rezerwy strategiczne. To jest sytuacja jak po łuku Kurskim, mają jeszcze zdolności produkcji i mobilizacji ale żołnierze jedzą czerstwy chleb bez masła w dziurawych butach i zamarzają w okopach.
Rosja nie ma zdolności na ofensywę poza małymi zrywami i nawet próba usunięcia postępów Ukrainy na kierunku Tokmak może być poza ich możliwościami. Została tylko obrona.