Zmotywowany nieco przez @bojowonastawionaowca oraz @Ramirezvaca opiszę może w kilku wpisach moją wyprawę do Ameryki Południowej. 
Oznaczę je sobie tagiem #polacorojo, choć nie wiem czy to cokolwiek da czy nie, bo chyba trzeba mieć jakąś tam rangę na swój własny tag? No nie wiem. W sumie nieważne. A czemu #polacorojo? O tym w jednym z przyszłych wpisów (o ile dożyję lub ktokolwiek będzie czytał). 
Skąd pomysł na Amerykę Południową - ano poza Antarktydą był to ostatni kontynent, na którym nie postawiłem stopy, a dodatkowo jest tam Patagonia. Nie muszę chyba wspominać, że kocham góry? 
Tak więc mając do dyspozycji kilka miesięcy wolnego pomyślałem sobie - a co mi tam, polecę sobie do Patagonii. A potem się zobaczy. To był właściwie mój pierwszy taki prawdziwy backpacking i podróż bez konkretnego planu, więc wyjście ze strefy komfortu mocno (zwłaszcza, że zazwyczaj bardzo lubiłem mieć wszystko zaplanowane). 
Bilet kupiłem w jedną stronę. Bo nie wiedziałem jeszcze kiedy będę wracał i skąd. Było mi wszystko jedno. Oczywiście w takiej sytuacji ciężko o tanie bilety, ale to mnie akurat za bardzo nie interesowało. Realizowałem swoje wielkie marzenie, więc koszty były drugorzędne. 
Zastanawiałem się pomiędzy lotem do Buenos Aires, a Santiago de Chile, bo chciałem obejrzeć zarówno argentyńską, jak i chilijską stronę Patagonii. Akurat kosztowo bardziej pasowało Santiago, więc bilet kupiony i zaczęło się przygotowywanie. Choć może o przygotowaniach i pakowaniu kiedy indziej. Przejdę może po prostu do opisu pierwszego etapu podróży. 
Dolecieć do Santiago to prosta sprawa. Z Polski do Berlina Flixbusem, z Berlina lot do Frankturtu, skąd lecimy do Houston i potem już do samego Santiago. Wygodne, niezbyt długie przesiadki, Lufthansa + United Airlines - co może pójść nie tak? Ano może. We Frankfurcie okazało się, że samolot do Houston będzie opóźniony przez fakt, że w Houston kilka godzin temu była burza. A samolot, którym miałem lecieć do Houston, najpierw musiał z tego Houston przylecieć, żeby zapakować moje dupsko na pokład i wrócić do Ju-es-ej. 
Stało się jasne, że mogę nie zdążyć na przesiadkę do Santiago. No i nie zdążyłem, bo zabrakło może pół godziny. A następny lot za 24h. No ale zgodnie z unijną dyrektywą przynajmniej zwrócą za opóźnienie powyżej 6h, prawda? Prawda? [amidala.jpg]. 
No gówno prawda. Byłem pewien swojego, bo nawet obsługa lotniska mówiła, że będzie się to kwalifikować na zwrot 600 EUR. Ale United było innego zdania. I nawet Airhelp po pół roku ogarniania tematu okazał się bezradny. 
Tak więc straciłem całą dobę nie mogąc zrobić nic sensownego. Wraz z innymi pasażerami dostaliśmy gratis noc w hotelu pod lotniskiem i jakiś mały bon na żarcie. Tyle. W dodatku hotel był taki se (mimo że któraś z większych sieciówek) i niektórzy goście chwilę po zameldowaniu wrócili na dół zwrócić klucze, burknęli "bugs on bed" i ruszyli szukać innego hotelu na własną rękę. Mój pokój szczęśliwie okazał się być bez pluskiew :) 
Następnego dnia udałem się na gównośniadanko do typowej amerykańskiej knajpy ze śniadaniami - uwieczniłem ją na zdjęciu, tak jak i menu. No i jednak żałowałem, że nie wybrałem Subway'a, bo śniadanie było obrzydliwe - cholernie tłuste i bez smaku. Musiałem zapijać lurowatą kawą z dzbanka, żeby w ogóle to przełknąć. Zawsze jednak jakieś wspomnienie
Po śniadanku trzeba było się wymeldować z pokoju i by nie ryzykować spóźnienia na wieczorny lot - wrócić na lotnisko (jazda do centrum Houston mijała się z celem). Jednym z powodów było też to, że ze względu na opóźnienie 24h na lotnisku mogli nagle stwierdzić, że mój test Covidowy już jest nieważny i nie wlecę do Chile. Wolałem się więc upewnić, że wszystko gra. 
No i z ciekawostek - obsługa weryfikowała ten mój test i stwierdziła, że wszystko jest ok, bo w momencie wejścia na pokład wciąż nie miną 72h od chwili przeprowadzenia testu (a to było warunkiem podróży). Z tym, że nie uwzględnili stref czasowych XDDDD Tak więc mi się upiekło, bo fizycznie te 72h były już przekroczone - po prostu nie podumali, że spojrzenie na datę i godzinę wykonania testu oraz dodanie 3 dni nie jest równoznaczne z faktycznym upływem czasu Stwierdziłem, że nie będę ich już wyprowadzał z błędu xD
I tak oto, po pewnych potknięciach, wsiadłem do samolotu, który następnego ranka lądował w Santiago de Chile. Ale o tym może w następnym wpisie. 
#podroze #patagonia #chile #polacorojo
9a2aa83b-fc67-4598-bd69-47c97b919722
ac1ffcec-d69d-465e-aaea-b8d3d59026a0
bojowonastawionaowca

@Sniffer Dzięki Piorun, obserwuję tag i czekam na kontynuację! Może mnie zainspirujesz

MuojemuKotu

Też mam ochotę, ale na samą Argentynę. I z tego, co piszesz, lepiej lecieć prosto z Hiszpanii do Buenos, żeby nie narazić się na komplikacje.

Sniffer

@MuojemuKotu kurła, 2 razy już odpisywałem, ale hejto klęka i mi wywalało 404 przed wysłaniem odpowiedzi 🫠

Kaa_Pii

Nie przejmuj się małym odbiorem Twojego tekstu, jest świetny i zapewne gdyby nie dzisiejszy problem z Hejto miałbys o wiele większe zainteresowanie wpisem, obserwuje i czekam na więcej!

Sniffer

@MuojemuKotu nie ma reguły - ja po prostu miałem pecha. Lecąc jakieś 3 miesiące później do Buenos z Polski, odrzuciłem opcję przez Hiszpanię, bo nie wychodziła optymalnie. Czyli trzeba zrobić swój własny research przed wylotem, bo sytuacja zmienia się dynamicznie.


Mały hint - jeśli byłby to bilet w jedną stronę, warto sprawdzić opcję przelotu przez Cancun lub Punta Cana. Bilety do tych kurortów bywają dość tanie, na miejscu można sobie z 2 dni posiedzieć na plaży i ruszać dalej już innym lotem. Bardzo wiele osób wracających z Ameryki Południowej do Europy leciało właśnie przez jeden z tych 2 kurortów

Sniffer

@Kaa_Pii Bardzo dziękuję za miłe słowa! Nawet jeśli będzie tylko tych kilka grzmotów na wpis, to postaram się dodawać coś raz na jakiś czas. Miłej niedzieli!

Zaloguj się aby komentować