Zbierałem się do tego wpisu przez 2 tygodnie, a teraz mam chwilkę wolnego, to postanowiłem, że napiszę. Szczególnie, że wpis @splash545 został odebrany tak pozytywnie to i może mój taki będzie


W skrócie:

Moim marzeniem z dawnych lat było odwiedzenie Lazurowego Wybrzeża. Wsiedliśmy z żoną i córką w samochód, objechaliśmy 4900 km. Trasa: Podlasie - Graz (Austria, tylko nocleg) - Como (nocleg) - Bellagio - Como - San Remo (Włochy) - Antibes (3 noclegi - baza wypadowa) - Awignion - Chamonix-Mount Blanc - Sallanches (nocleg) (Francja) - Monachium (Niemcy, tylko nocleg), Wrocław (tylko nocleg) - Podlasie.


Długa wersja:

Zaczęło się w 2012 roku. Wziąłem wtedy urlop na 3 tygodnie i postanowiłem pojechać na Lazurowe Wybrzeże. To była seria fatalnych pomyłek. Stanąłem na wylocie na Warszawę z Białegostoku o 7 rano. Po chwili zatrzymał się przedstawiciel handlowy, który obiecał podwieźć 30 km dalej na stację benzynową, gdzie mogę popytać i złapać kogoś w dalszą trasę. To był błąd. Utknąłem tam na 2 godziny. Na stacji prawie nikogo nie było. W końcu udało się i dojechałem do Warszawy z kolejnym przedstawicielem.


Kolejny odcinek to kolejna pomyłka. Wybrałem nie tą wylotówkę co trzeba. Uznałem, że wszystko mi jedno czy kierunek będzie na Poznań czy Wrocław. Stanąłem więc w okolicach Powązek, gdzie krzyżują się drogi. Kolejne 2 godziny nikt się nie zatrzymał, bo... auta przed miejscem gdzie łapałem rozpędzały się na tyle, że nie warto było dla mnie hamować. Ponadto kierowcy nie wiedzieli czy jadę na Poznań czy na Wrocław.


Ostatecznie pojechałem na wylotówkę w Jankach (Kraków, Łódź). Tam skierowałem się na Łódź i złapałem dostawczaka. Dojechałem do Bełchatowa. Tam szybko złapałem TIR-a i dojechałem do Wielunia. Była już godzina 19. Straciłem totalnie cały dzień na tak krótki odcinek. Poszedłem do Biedry po kolacyjkę, a następnie zacząłem szukać noclegu. Okazało się, że Wieluń to dziura i najbliższy hotel robotniczy znajduje się w innej miejscowości. Było ciemno. Droga bez pobocza. Nie dało się tam dojść. Przyszła noc, a ja siedziałem na przystanku w Wieluniu bez pomysłu co dalej.


W końcu zacząłem łapać stopa, a nuż ktoś się zatrzyma. Zatrzymał się TIR do Wrocławia, ale po drodze musi zrobić przerwę. OK. Około 2 rano stanęliśmy na jakimś zadupiu. Kierowca zasnął, ja też. O 4 pobudka i dojazd na obrzeża Wrocławia po 5.


Zjadłem tam śniadanko na jakiejś stacji (jajecznica), potem udałem się autobusem do centrum. Tam byłem o 7 rano. Na przeciwko dworca był jakiś tani hostel, ale doba zaczynała się jakoś o 14. Morale były na dnie. Poszedłem na dworzec, by złapać jakiś pociąg, i przekimać kawałek drogi. Traf chciał, że najbliższy pociąg był do... Białegostoku. To mnie złamało. Wsiadłem i wróciłem z hehe "Lazurowego wybrzeża".


I tak przeskakujemy do 2025 roku. Tym razem nie autostopem, a własnym autem. Z rodzinką.


Pierwszy odcinek najdłuższy bo ponad 1000 km. Do Graz jedziemy przez park dinozaurów przy granicy polsko-czeskiej, gdzie robimy sobie 1,5 godziny przerwy. W 35 stopniowym upale zwiedzamy atrakcje, żeby dzieciakowi dać odpocząć jazdę. Potem kolejny przystanek to granica czesko-austriacka. Zwiedzamy tam zamek w Mikulovie i piękne ogrody. Na wieczór dojeżdżamy do Graz, od razu do hotelu.


Rano śniadanko i jazda dalej. Kierunek: Como. Teraz już "tylko" 720 km. W Como jesteśmy późnym popołudniem. Od razu idziemy na miasto. Zwiedzamy centrum i na wieczór wracamy do pensjonatu. Rano po śniadaniu jedziemy do Bellagio. Górskie, wąskie drogi wokół jeziora to piękne widoki, ale też trudna i wymagająca jazda. Po drodze chcieliśmy zobaczyć słynny wodospad i most, ale ostatecznie nie udało się to, bo ciężko było to znaleźć samochodem w plątaninie wąskich dróżek. W Bellagio o wiele lepiej. Zaparkowaliśmy i poszliśmy do jednego z portów. Potem przeprawa promem na drugą stronę jeziora i powrót do Como przez kolejne piękne miejscowości.


Jako, że wyjechaliśmy dość wcześnie, to Como opuściliśmy też w miarę wcześnie. Pogoniliśmy prosto na plażę w San Remo (311 km), gdzie zameldowaliśmy się jakoś około 17.00. To był pierwszy dotyk Lazurowego Wybrzeża. Marzenie sprzed lat spełnione


Około 21.00 zajechaliśmy pod hotel w Antibes. O ile to było zaledwie 80 km, to niemiłosierne korki wydłużyły czas podróży.


Kolejnego dnia od razu po śniadaniu pojechaliśmy na plażę w Antibes (Francja). Przyjemnie się plażowało. parę godzin do momentu aż nie przyszli Cyganie. Dwie panie, jeden pan, dwoje nastolatków (chłopak i dziewczyna). Najpierw pani wzięła bez pytania nasza matę do plażowania i zaczęła nią szarpać (bo leżała obok jej pustych od rana krzeseł). Jak wybiegłem z mordą, to było tylko gorzej. Rozsiadły się, nastolatki zaczęły zachowywać się dziwnie - niby zabawa, ale to sypnąć piaskiem, to chlapnąć wodą w moje dziecko. W obawie, że albo zaraz im wpierdolę, albo nas okradną, postanowiliśmy zawinąć się, pójść na lody, i rozłożyć w innym miejscu daleko od tej dziczy. Dalszą część dnia plażowaliśmy z przemiłymi starszymi Włochami.


Zeszliśmy z plaży popołudniu i dziecko zasnęło w samochodzie. Ruszyliśmy na wycieczkę do Cannes. Totalne korki sprawiły, że nie było jak wysiąść, więc tylko objechaliśmy główne ulice oglądając "wielki świat" z samochodu. To samo było w Nicei. Potem pojechaliśmy do Monako, a na koniec do Eze. Wszędzie było to samo - totalne korki, brak możliwości zaparkowania gdziekolwiek, obejrzenie z samochodu pięknych miast i tyle...


Generalnie następnego dnia mieliśmy do wyboru: wracać do Cannes, Nicei, Monako z Antbises, ale pociągiem, by połazić, albo jechać do Saint Tropez (100 km dalej). Wybraliśmy to drugie i to był strzał w ... korki Po godzinie stania w korku, zaparkowaliśmy na przedmieściach i doszliśmy z buta do centrum. Następnie poszliśmy na plażę, która okazała się lipna bo żwirowo-kamienna. Chwilę się tam wykąpałem i postanowiłem wracać po auto. Żona z małą zostały. Ja przebijając się przez kolejne korki dojechałem do nich później i pojechaliśmy 4 km dalej na piękną piaszczystą plażę, gdzie siedziałem w wodzie kolejne 5 godzin.


Na marginesie ciekawostka. Woda jest tam nie tylko przepięknie lazurowa od mocnego zasolenia, ale też powoduje, że będąc nawet do pasa można się położyć na tafli i leżeć. U nas od razu idzie się jak kamień na dno.


Wieczorem zahaczając o Auchan i Burger King (tu ciekawostka w Auchan nie działają inne karty niż francuskie) wróciliśmy do Antibes.


Kolejnego dnia po śniadaniu od razu ruszyliśmy do Awinion (250 km). Dawna stolica papieska była tak samo zakorkowana jak reszta. Ale na szczęście w murach zbudowano 4-piętrowy parking, toteż około 11.00 zostało ze 30 ostatnich miejsc. Zwiedziliśmy sam średniowieczny kompleks z mostem. Resztę miasta sobie darowaliśmy, bo pojechaliśmy do Chamonix-Mont Blanc (444 km).


Powiem tak, nie spodziewałem się że miasteczko wywrze na mnie takie wrażenie. Te gigantyczne góry dookoła były niesamowicie przytłaczające. Człowiek się czuł taki malutki. W lokalnej knajpce zamówiłem sobie pieczone ślimaki. Jadłem już je kiedyś, gdy był francuski tydzień w Lidlu. Te w knajpie w Chamonix smakowały podobnie.


Na wieczór zjeżdżając 40 minut z gór serpentynami nocowaliśmy w Sallanches. Rano mieliśmy piękny widok na góry.


Po śniadaniu ruszyliśmy przez Szwajcarię (na granicy z Austrią włączyliśmy internet za szybko, T-Mobile zabrało 49 zł), dojechaliśmy do Monachium. Tam poszliśmy pozwiedzać okolice. Uraczyliśmy się pizzą, a ja dodatkowo lokalnym piwkiem.


Następnego dnia dojechaliśmy do Wrocławia. W zasadzie to na obrzeża. Znów straciliśmy z godzinę na korki. Tym razem nigdzie chodziliśmy. Czilerka w pokoju hotelowym i kolacyjka na dole w restauracji.


Kolejnego dnia szybko wróciliśmy na Podlasie.


Podsumowując: spełniłem swoje marzenie, zwiedziłem Lazurowe Wybrzeże, ale z planem powrotu tam za rok samolotem, by plażować i jeździć pociągiem.


Nie udało nam się zobaczyć:

  1. Portofino (woleliśmy jechać od razu na plażę w San Remo)

  2. Chur (Szwajcaria) - chcieliśmy pojeździć pociągami po górach, ale online było brak biletów, więc ostatecznie nie chcieliśmy ryzykować tam noclegu, by spróbować kupić bilet na miejscu

  3. Cannes, Nicea, Eze, Monako - zwiedziliśmy tylko z samochodu, jest niedosyt

  4. Chamonix - nie wjechaliśmy wyciągiem na 4400 m n. p. m. bo bombelek jeszcze za mały - wrócimy tam też gdy podrośnie

#podroze #wlochy #francja #lazurowewybrzeze

c48b5818-4ebb-43c5-9db4-76f3a9b5b5a9
d97b9256-d5ca-4933-949e-edbdc7da4352
46f4c4c7-62de-4bb5-a5ef-e4c239769712
eecbe720-3a9a-4d7a-be54-7925e6139876
db8be32f-2b9e-49db-bbbd-c6b59f344b3f

Komentarze (15)

tosiu

Dodatkowe foty cz. 1

332084f9-0229-464e-91e3-41bab8b22f29
9fc58e92-89a6-4bf8-a60a-be23434d6aed
e5df6f2d-f4c8-48f9-aadf-da96b84944d3
tosiu

Dodatkowe foty cz. 2

0f6f97ed-2a17-437c-b075-be2286557f15
bf9d93d3-cbd9-4398-a6e8-ebfe9d807de4
663bee6b-b2db-4925-9932-09d2ea36aafa
tosiu

Dodatkowe foty cz. 3

1c7d0f36-27bd-44b5-b085-69cf2e3c0422
581de2fc-5097-41ce-9636-983733fef393
3aeae676-3c1d-4188-a75f-d478f0c35e79
tosiu

Dodatkowe foty. cz. 4

c7bdb68e-217c-45b9-8073-99d2384d84bf
0b0b23dc-88fc-4fb3-a30c-b9ffa3f1ddd9
517ac7e3-c589-4335-be4d-c4253f9aa95d
tosiu

Dodatkowe foty cz. 5

4e63a55d-bd4c-493d-b2fa-bf2ce5dd2ced
99b8e37b-7496-466f-8b25-99f1ba513fca
f108aeb7-dbfb-44ed-921a-5f8321c3091d
tosiu

Dodatkowe foty cz .6

b959632b-6260-4fac-84e3-bd119d873a67
493a4ce3-0677-4d17-9a6b-bb88d5ea72ca
575ceae6-c77e-428a-98f6-ac27062e8de0
tosiu

Dodatkowe foty cz. 7

8ad5f8d9-3cec-474b-b74f-508b35c03739
3e035768-7452-4af2-8296-e15cc2ded076
32e12f70-6e48-4d6b-8194-57dcf0698d7d
splash545

@tosiu elegansior, cieszę się, że inspiruję!

ᕦ( ͡° ͜ʖ ͡°)ᕤ Fajna wycieczka, też chciałbym kiedyś się wybrać na Lazurowe Wybrzeże, ale czytałem, że fajną opcją jest baza w San Remo i stamtąd robić wypady do Francji, ponoć tak jest sporo taniej.

A co do Portofino, to nie macie czego żałować! Portofino jest fajne ale zobaczyć sobie przy okazji czegoś np. wracając z San Fruttoso, bo samo w sobie jako główny cel może jedynie rozczarować. Poza tym gdybyście nie parkowali 10km od Portofino tylko pojechali prosto na miejsce, to prawdopodobnie znów byście nie znaleźli miejsca parkingowego i tyle byście zobaczyli. Żeby zwiedzić Portofino należy pojechać do San Margherita lub Camoli i stamtąd popłynąć promem najlepiej do San Fruttoso a Portofino zostawić sobie na dokładkę, moim zdaniem tylko w taki sposób to ma sens.

splash545

Kurczę, może jednak napiszę co i jak z tą Ligurią, poza ogólnikami.

bojowonastawionaowca

@tosiu Portofino jest moooocno przereklamowane Ale jednak warto się nastawić na to jako jeden z elementów regionu, a nie podroż do tego celu. Jeśli chodzi o Włochy i Francję, to ja zdecydowanie propsuję pociągi. Jeśli masz konkretne miejsca jakie chcesz zobaczyć, to nie ma lepszego środka transportu, szczególnie jak pociągi np w północnych Włoszech są co jakieś 15-20 minut, a stacje kolejowe całkiem blisko centrów miast. Jak pisałeś o tych korkach, to ja bym nie wytrzymał już

Gustawff

Daj pinezkę gdzie ta fajna plaża bez brudasów.

d.vil

@tosiu widzę, że lubisz spędzać wakacje w samochodzie

tosiu

@d.vil no pewnie! Boje się latać, więc albo jeżdzę, albo pociąg albo statek albo mix

Zaloguj się aby komentować