Wydaje mi się, że kiedyś już o tym wspominałem, półżartem być może (ale tylko pół!), że kiedy byłem mały, to chciałem być Andrzejem Poniedzielskim. I, mam takie podejrzenia, że w jakiejś części – być może w połowie? – nawet mi się to udało. Zastanawiam się tylko dlaczego jest to ta mniej satysfakcjonująca mnie połowa.
***
Panu Andrzejowi Poniedzielskiemu
(z pewną jednak zazdrością)
Z tą dynamiką od Mistrza przejętą
na siebie (choć trochę pomimo woli)
w duchu epoki (gdzieś paleolit)
wiersz recytuję. Staram się prędko.
Ale na scenie nogi mi miekną,
od tremy jeszcze żołądek mnie boli,
struny głosowe nie chcą mi stroić...
Więc schodzę ze sceny. Eee – macham ręką.
I tak skończyło przygodę dziecię
w tym artystycznym, kuszącym świecie,
choć czasem bywa – coś jeszcze w nim krzyczy:
tak wiele przecież wy dwaj dzieliście!
W tym samym mieście się kształciliście!
Cóż – mówię – jeśli w innej dzielnicy.
#nasonety
#zafirewallem
#diriposta