#wojna #ukraina

źródło https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=pfbid0Gc3vQhEk2Xsc1UhbxJHpFcxM4Tm69RGbjcaUfPePVZqvQfFp9aBc9zVVzPKpKLYTl&id=100013477777304

Слава Україні!!!

Dzień 609...

Czekałem trochę z tym postem, a nosiłem się z jego napisaniem już od bardzo dawna. Post będzie kolejnym wpisem w stylu "już mi się przelało", więc z góry ostrzegam.

Niedawno gruchnęła wiadomość, że 30% pomocy humanitarnej skierowanej do ukraińskiego wojska znika po przekroczeniu granicy. Ukraińska Straż Graniczna skontrolowała od początku roku 9 tysięcy transportów z pomocą humanitarną, która miała trafić do ponad 200 jednostek wojskowych. Wyniki były zatrważające, bo aż w 3000 przypadków, pomoc ta nigdy nie trafiła do odbiorców, ale "rozpłynęła się" gdzieś po przekroczeniu granicy.

Ostatnio bardzo głośno mówi się w Ukrainie o nowym systemie rejestrowania pomocy na granicy, który ma wejść w życie 1 grudnia, chociaż mówi się, że termin wejścia bardziej restrykcyjnych przepisów zostanie wydłużony o pół roku. Na ukraińskich social mediach trwa zażarta dyskusja czy nowe przepisy pomogą zwalczyć zjawisko rozkradania pomocy, czy wręcz je utrudnią. Najlepsza jest sekcja komentarzy, gdzie wolontariusze ujawniają najbardziej patologiczne przypadki, z którymi się zetknęli. Lektura jest przerażająca. Niestety mogę dodać tutaj sporo od siebie.

Dlatego postanowiłem napisać dzisiejszy wpis. Zaznaczam, że opisywane przeze mnie przypadki dzieją się w kraju, gdzie trwa wojna, a chwilę temu Prezydent Ukrainy zaapelował do mediów, żeby nie pisać o korupcji, bo może to zaszkodzić przebiegowi wojny. Znamienne jest, że pisanie o korupcji może zaszkodzić, nie zaś samo zjawisko.

Jedziemy:

  1. Ukraińskie fundacje. W dyskusji nad wprowadzeniem nowego prawa przewija się ciągle wątek wynagrodzenia dla wolontariuszy. Ukraińcy są zszokowani faktem, że większość obcokrajowców nie bierze za wolontariat wynagrodzenia. Nie zrozumcie mnie źle, rozumiem, że duże organizacje pomocowe, muszą zatrudniać pracowników i nie widzę w tym nic złego. Ale mówimy tu o molochach, które bez pracowników nie są w stanie funkcjonować. Jednak z rozmów z niektórymi Ukraińcami odnoszę wrażenie, że dla nich słowo "wolonter" to po prostu płatny pracownik, który wozi pomoc z zagranicy i dzięki temu ma zwolnienie ze służby wojskowej. Nie wiem, co to ma wspólnego z wolontariatem.

Miałem kiedyś następujący przypadek: Kupiliśmy karetkę dla jednej z brygad pod Bachmutem. Karetka była w fatalnym stanie, więc daliśmy ją do remontu, do znajomej ukraińskiej fundacji. Fundacja, co wyszło już po naprawie działa w następujący sposób. Zgłasza zapotrzebowanie na auta od brygad i pośredniczy w ich sprowadzaniu od podmiotów zagranicznych. Gdy samochody przyjadą do Ukrainy, wylicza, ile będzie kosztował remont auta, żeby nadawało się na front. Oddaje samochód do warsztatu, gdzie po lekkim liftingu, podmiot darczyńcy dostaje horrendalnie zawyżoną fakturę. Hmm może trzeba zmienić warsztat w takim razie? No nie, bo cały deal polega na tym, że prezes fundacji jest jednocześnie właścicielem warsztatu, który te auta naprawia. Po tym, jak ów warsztat tak naprawił karetkę, że stanęła w polu w trakcie ewakuacji rannych, gdyż oprócz przemalowania, nie zrobili w niej nic, odmówiłem zapłaty, dopóki karetka nie będzie miała zrobionych, wcześniej deklarowanych napraw, W odpowiedzi usłyszałem, że jestem jakiś dziwny. Przecież to nie moje pieniądze, tylko darczyńców, więc co mnie w sumie obchodzi czy karetka jest naprawiona, czy nie, a po drugie to moja pensja i tak wpływa co miesiąc na konto, więc czy karetka działa, czy nie działa, mi się pieniądze zgadzają. Byłem zszokowany takim podejściem, które wprost zagraża życiu żołnierzy, oraz nonszalancją okazywaną wobec pieniędzy mojej organizacji, zaś mój rozmówca nie mógł uwierzyć, że nie mam pensji ani żadnych gratyfikacji z tytułu wolontariatu czy prezesowaniu "Pogoni Ruskiej".

Przypadków gdzie ufaliśmy jakimś fundacjom, że dowiążą nasze rzeczy na front, nawet nie zliczę. Wysyłaliśmy do nich rzeczy w maju zeszłego roku, a jeszcze w listopadzie zalegały w magazynie. Dobra był też fundacja, do której wysyłaliśmy bardzo drogie lekarstwa do przyfrontowego szpitala, ale niestety zostały zniszczone w ataku bombowym. Wysłaliśmy natychmiast drugie, a dopiero później okazało się, że w tej miejscowości nie ma szpitala.

Obecnie współpracujemy z dwoma fundacjami ukraińskimi, co do których mamy pełne zaufanie. Z całą resztą zerwaliśmy współprace. Mimo iż zaufanie jest pełne, nadal nigdy nie powierzamy im żadnego sprzętu, a wszystko wozimy sami bezpośrednio na front.

  1. Polskie fundacje. Tu tylko napomknę o temacie, bo jest dużo szerszy i trochę odbiega od tematu tego posta. Zobaczcie ile polskich organizacji pomocowych, powstało tylko pod wybory i gdy ich liderzy nie wzięli spodziewanych mandatów poselskich, po 15 października kończą działalność. Ot zagwozdka.

  1. Wożenie bardzo potrzebnych rzeczy. Innym problemem jest wożenie badziewia. 80% darów to płyny do dezynfekcji i maseczki antycovidowe. Nikt nie chce tego brać w Ukrainie. Tego poszło do Ukrainy już setki milionów ton. Nikt tego nie chce, ale ładnie wygląda na zdjęciach, bo dużo zajmuje. Ukraińskie fundacje chętnie to biorą, to wypełnia im cały samochód, mogą napisać, że przywieźli pomoc humanitarną i dzięki temu będą mogli dalej wjeżdżać do strefy Schengen. Nie wiem, gdzie to trafia, ale pewnie na śmietnik, bo nie znam żadnego szpitala w Ukrainie, który by to chciał.

  1. Jedzenie dla dzieci i głodujące brygady. Sam popełniłem kiedyś tekst o głodującej TeroObronie i jak to żołnierze głodują. Dużo się od tego czasu nauczyłem. Spotykam się z tym non stop. Ta brygada głoduje, ta chodzi i doi kozę i mają jeden kubek mleka na czterech dziennie a oprócz tego tylko kore z drzew, Jest to bzdura. Jeżeli wojsko głoduje, to znaczy, że ich służby logistyczne są do dupy. Jedzenia w wojskowych magazynach jest od cholery. Ale trzeba po nie pojechać. Lepiej jest więc marudzić wolontariuszom, przedstawić obraz wielkiego głodu i poczekać aż przywiozą żarcie prosto pod nos. Jest to działanie złe i demoralizujące wojsko. Narażanie życia, żeby przywieźć komuś pasztet podlaski czy mielonkę, tylko dlatego, że kwatermistrzowi nie chce się ruszyć dupska do magazynu 40 km za frontem to jakieś kuriozum.

Drugim kuriozum jest wożenie jedzenia do cywili, w miejsca, gdzie normalnie działają sklepy. Tak, w Ukrainie sklepy działają normalnie nawet w miejscach oddalonych 10 kilometrów od frontu i wszystko w nich jest. Znam ekipy, które wożą żywność na koniec Ukrainy, a wartość tej żywności jest mniejsza, niż cena benzyny potrzebnej na jej dowóz. Lepiej to kupić w Ukrainie, a nie tarabanić się z tym 2,5 tysiąca kilometrów. Ale znów, jedzenie jest łatwo dostać za darmo w Polsce i mimo że totalnie nie opłaca się go wozić, to nadal pozwala ukraińskim fundacjom wyrobić miesięczną ilość przywiezionej pomocy.

Stąd się biorą te wszystkie legendy o głodujących żołnierzach. Ukraińscy wolontariusze sami tworzą ten mit, żeby móc wyjeżdżać do Schengen i wyrabiać potrzebne na dalsze wyjazdy ilości pomocy humanitarnej. Równie popularne są stare ciuchy. Raz pewien ukraiński wolontariusz dzwonił do mnie, że rozsypał mu się deal w Warszawie i musi wziąć cokolwiek, mogą być nawet połamane meble, byle dużo, bo nie może wrócić na pusto.

  1. Jaka wojna? To już nie jest początek wojny, ani nawet zima 2022/2023. teraz jak jesteście w Kijowie czy we Lwowie to wojny nie ma. Większość to mają w dupie. Kilka dni temu musiałem zrzucić część rzeczy do magazynu w Kijowie. Stwierdziłem, że pojadę tam po drodze na Donbas. Ukrainka zawiadująca dużym magazynem międzynarodowej organizacji, mimo iż wiedziała, że przyjadę w nocy, miała to totalnie w dupie i po prostu wyłączyła telefon. Trudno, nadłoże drogi i zrzucę ten stuff, wracając. Była bardzo niezadowolona, gdy dowiedziała się, że będę dopiero o 2 w nocy. Na moje tłumaczenia, że jest wojna i nie jestem w stanie zdążyć wcześniej, stwierdziła, że "ona nie jest na wojnie, ona tu tylko pracuje, a noc jest od spania".

Dwa razy wynająłem lawety we Lwowie lawety do transportu moich aut dla ZSU. Kombinowałem tak: zaoszczędzę na kierowcach i paliwie, a samochody odbiorę sobie gdzieś w pobliżu frontu. Dwa razy urwał się kontakt z obsługą lawety i tylko po interwencjach dość ważnych w Ukrainie osób, auta się odnalazły.

Co do rozkradywania pomocy to serdecznie polecam targ rybny we Lwowie. Jest tam sekcja nabiału i możecie kupić jogurciki, jakie chcecie. Malinowy z logiem Polskiej Akcji Humanitarnej? Truskawkowy z naklejką Caritasu? Do wyboru do koloru, a i cena przystępna. W przydrożnej knajpie pod Równem do kawy dostałem mleczko z Biedronki. To mleczko nie jest sprzedawane nigdzie poza Polską, więc na 100% trafiło tam jako pomoc humanitarna i zostało sprzedane dalej. Mój kumpel znalazł w sklepie produkty żywnościowe, na których przyklejone było logo jego organizacji, które dzień wcześniej przekazał jakieś ukraińskiej fundacji.

Po co to wszystko piszę? Bo mnie to wkurwia i mam dość. Mam dość ryzykowania swojego życia i życia moich wolontariuszy. Mam dość, że na każdym kroku albo chcą od nas łapówki, albo musimy każdemu patrzeć na ręce. A wiecie, kogo jeszcze to wkurwia? Ukraińskich wojskowych i tych Ukraińców, którzy z nosem przy ziemi zapierdalają w Polsce, bez wynagrodzenia za wolontariat i robią wszystko, żeby pomóc swojemu krajowi ogarniętemu wojną.

Zaznaczam też, że spotkałem mnóstwo uczciwych i świetnych osób w Ukrainie, którym powierzyłbym bez wahania swoje życie. Zarówno wojskowych, jak i cywilów. Problem korupcji i znikającej pomocy jednak nadal jest.

Kończąc. Zastanawiacie się jak to możliwe, że w trakcie wojny niektórzy sprytni chcą się dorobić na humanitarce. Uważacie to za naganne i skandaliczne i słusznie zresztą. Wyjaśnię Wam jednak dlaczego tak się dzieje. Przykład idzie z góry. Po co się starać, zapierdalać za darmo, jak władze na każdym kroku pokazują, że tę pomoc można bezczelnie rozkradać. Że można dać letnie mundury i przefakturować jako zimowe i zapłacić trzy razy tyle. Że można przyjąć od syna Warrena Buffeta, Howarda dwa miliony siedemset tysięcy dolarów na cywili w Awdijiwce i to rozkraść. A jak władza może, to każdy może.

Tylko to wszystko powoduje, że uzbieranie dziewięciu tysięcy PLN na bardzo potrzebnego drona staje się niemożliwością. I tu Wam się wcale nie dziwie. Też nie chciałbym, żeby moje pieniądze trafiały do czyjeś kieszeni. Ale zobaczcie, mimo iż my wozimy bezpośrednio do wojska i oddajemy do rąk własnych, co potwierdzają zdjęcia, to nadal jakiś bęcwał w komentarzu po którymś z postów, zapytał mnie, jak sprawdzamy, czy nasza pomoc nie jest rozkradana w drodze od granicy. Wcale się nie dziwie, że wpłaty są mniejsze, a właściwie praktycznie ustały. Nie dziwi mnie to nic a nic, ale smuci. Najbardziej mi jednak żal wojskowych, którzy narażają życie i prawdziwych ukraińskich wolontariuszy, którzy zapierdalają z pomocą na front, nie mając nic z tego absolutnie nic. Nawet szacunku we własnym ogarniętym wojną kraju. Bo kto na wojnie nie zarobił, ten frajer, a "frajerom śmierć", jak śpiewał Afrokolektyw.

Tyle. Nadal nie ustaje w próbie zebrania na ostatniego drona dla 406. Brygady Artylerii, skarbonka tu:

https://zrzutka.pl/dvfyw5#skarbonki

Героям слава!!!

Możecie pomóc tu:
https://zrzutka.pl/dvfyw5

Oprócz tego możecie nas wesprzeć tu:
Stowarzyszenie "Pogoń Ruska"
Numer konta:
Santander Bank Polska SA
69 1090 0088 0000 0001 5110 1981
SWIFT: WBKPPLPP

Oraz zajrzeć do naszego sklepu:
https://pogonruska.selino.pl/

Oraz wpłacać na nasz PayPal:
https://www.paypal.me/pogonruska

A także wesprzeć nasze plany otworzenia minischroniska dla zwierząt z Donbasu:
https://zrzutka.pl/v56tb7
SUQ-MADIQ userbar
Helpdesk

Sytuacja autentyczna na polsko ukraińskim przejściu granicznym- którym pogranicznikom puchły kieszenie gdy do Polski wjeżdżali poborowi z Ukrainy? Tak, również tym z naszej kochanej ojczyzny

kodyak

Tak to jest patologia ale mam wrażenie że autor szuka porządku w wojnie. To się zupełnie wyklucza. Nie jest to pierwsza wojna i nie jest to pierwsze okradanie pomocy humanitarnej.


Tekst polskiej piosenki " teraz jest wojna kto handluje ten żyje" nie wzięły się z niczego.


Można mieć tylko nadzieję że wojna coś zmieni w ich myśleniu. Poza tym nie mówimy o wszystkich tylko klasycznych szumowinach wojennych.

Kronos

Problem korupcji jest wszędzie, nawet w starych demokracjach a w krajach postkomunistycznych to dopiero. Kto pamięta lata 90. w Polsce ten wie o czym mówię, Ukraina jest teraz na podobnym etapie. Pocieszające jest że u nas przez te 30 lat sytuacja się poprawiła (chociaż do ideału nadal dużo brakuje) więc oni może też dadzą radę.

Czy jest to powód żeby przestać pomagać? Nie, tylko trzeba dobrze wybierać jak i komu pomagać. Tak jak OP napisał, wożenie tam jedzenia miało może sens półtora roku temu, teraz nie ma. Ja pomagam głównie poprzez ludzi których znam od lat i im ufam i wiem gdzie i jak to trafia na front. A jeśli przez zrzutki to starannie wybieram takie które mają jakąś wiarygodność i transparentność.

danny-cot

@Kronos a tam poprawiła, policja mniej bierze a bogaci dalej robią co chcą.

Sąsiad moich rodziców postawił garaż bez pozwolenia, dostał karę finansową i nakaz rozbiórki. Jeden cfaniak wybudował halę 6 tys m2 na terenie zgodnie z planem przestrzennym domów jednorodzinnych i hala już jest budynkiem gospodarczym a rozbiórce nie ma mowy. Podobno burmistrz osobiście będzie zlecał zmianę PZP

Zaloguj się aby komentować