Co mi to dało? Opanowałem cztery języki w stopniu umożliwiającym zrozumienie memów (chociaż czeskie memy rozumiałem już wcześniej). Coś tam umiałem wydukać zamawiając jedzenie w Alicante. Dogadałem się z handlarzem w Wiedniu. Mniej więcej ogarniam o czym są artykuły po holendersku, ale dalej muszę je wrzucać w translator, żeby wyciągać wnioski.
Jak się zaczęło? Pewnego dnia po powrocie imprezy byłem już w stanie nieszybkiego umysłu. Położyłem się ale nie mogłem zasnąć, wtedy wpadł mi do głowy pomysł jakiejś zmiany w życiu. Ściągnąłem apkę i zacząłem pierwszą lekcję. Dalej samo poszło.
Czemu zrezygnowałem? Duolingo zrobiło się maszynką do robienia pieniędzy. Z każdą aktualizacją czuć regres w funkcjonalności. Dodatkowe bajery, które są dodawane, często są za paywallem, do którego usilnie próbuje mnie aplikacja namówić. Już zamiana formatu drzewka na jednolitą ścieżkę była dla mnie niezrozumiała, dlatego trzymałem starą wersję aż przestała działać. No i parę dni temu ukończyłem kurs i nie znalazłem motywacji rozpoczynać kolejnego.
Dlaczego wytrwałem tak długo zamiast dać sobie spokój wcześniej? Ten cały mechanizm zbierania dni, który wytworzył we mnie silny nawyk codziennego robienia lekcji. Został on wzmocniony mechanizmem porannych i wieczornych skrzynek zwiększających zdobywane punkty przy klikaniu rano i wieczorem. W pewnym momencie ustawiłem konto na prywatne, żeby nie uczestniczyć w rankingach, ligach i innych takich, jednak nawyk zbierania obu skrzynek pozostał.
Czy będę kontynuował naukę języków innymi metodami? Nie wiem, zobaczę. Mówią, że człowiek uczy się całe życie.
Pozdrawiam tych, co przeczytali to #oswiadczenie , nie pamiętam kiedy ostatnio napisałem tak długi kawałek tekstu.
