Właśnie wróciłem do domu. Rutynowa przejażdżka po okolicy…niedzielni kierowcy wyjechali na drogi. I by mnie k⁎⁎wa jeden dziad zabił - jadę sobie elegancko 50km/h po ładnej prostej drodze dojeżdżam do krzyżówki gdzie mam pierwszeństwo a dziad raptem 10 metrów ode mnie się wpieprza na mój pas. Na drugim pasie jedzie auto nie ma jak go wyprzedzić to po hantlach - zarzuciło motorem i wpadłem w poślizg- wrzuciło mnie na drugi pas a tu k⁎⁎wa już jestem przed maską jeb odbiłem drugim poślizgiem skontrowałem i wróciłem na swój pas jakimś cudem. Podjechałem dziadowi pod d⁎⁎e niemal,macham pięścią grożąc mu niemal waląc w tył jego bagażnika a ten w d⁎⁎ie jedzie sobie dalej…ja pierwszy szok dociera do mnie co się wydarzyło i ciśnienie mnie rozsadza. Jadę za nim - nic sobie z tego nie robi. Dojeżdżamy do rozwidlenia - to był moment zwrotny w tej historii. Stwierdziłem,że jestem zbyt nabuzowany i skręciłem w lewo w kierunku swojego wcześniej zaplanowanego celu a on odbił w prawo. Dlaczego odpuściłem? Gdybym go tam zatrzymał to przysięgam wam byłem tak nagrzany,że wyrwałbym Janusza z auta w stylu GTA i obił mu ryło do nieprzytomności. Dlatego dojechałem na miejsce,zszedłem z moto chwileczkę sobie głęboko pooddychałem i udałem się w drogę powrotną do domu. Całe szczęście,że nic mi nie jest i jestem w szoku jak udało mi się te moto wyprowadzić a mówię wam pisk opon był jak w teledyskach czarnych raperów xd
w sumie nie wiem czy #zalesie czy #chwalesie
