Wczorajsze #kajaki popołudniem na Bystrzycy. Prawie #lublin. Ruszyłem z Prawiednik. Chciałem dotrzeć do Osmolic i wrócić (jakieś 12 km), jednak prąd był silniejszy niż podejrzewałem i czasowo bym się nie zmieścił przed zmrokiem. Dlatego jakiś kilometr przed Osmolicami zawrociłem. Z prądem już szło gładko. Ostatecznie skończyłem praktycznie równo z zachodem słońca. Pogoda średnia. Chłodno i chmurno, na szczęście bez wmordewindu. Ale pod sam koniec przejasniło się. W oddali pojawiła się tęcza. No i jeszcze Jumbo podchodzący do lądowania na LUZ w takim anturażu sprawiły, że to był jeden z najbardziej urozmaiconych splywów "lokalnie" (tzn. gdy biorę kajak w wolnej chwili i lecę parę kilometrów w pobliżu domu sobie zrobić).
Rzeka na tym odcinku jest urzekająca. To co najlepsze - cisza, spokój i niemal zero ludzi. Miejscami meandruje jak Wieprz. Są zwałki, ale do przejścia. Niedługo pewnie będą nowe, bo widziałem bobrzą robotę. Miałem jedną przenoskę, ale to z uwagi na stateczniki dmuchańca. Sztywny by przeszedł.
Pierwszy raz spotkałem zimorodka, który bawił się ze mną w berka i nie dał się podejść bliżej niż na jakieś 10 m. Poza tym czaple siwe, pliszki, jaskółki, bogatki i inne, których jeszcze nie rozpoznaję. A, i gangi krzyżówek, ale to standard.



