Wczoraj zwoziłem gości weselnych z okolicznych hoteli do lokalnego domu weselnego.
Przy ostatnim kursie zauważyłem, że na bardzo wąskim odcinku ruchliwej drogi (kamienne morki z obu stron i ledwo miejsca by się dostawczak z osobówką minął), przy samym murze, kłębią się jakieś ptaszęta.
Coś jak młode kaczki ale zbyt duże. Łatwo było je dostrzec bo były żółte i starały się dostać na drugą stronę kamiennego muru, za którym była łąka i dostęp do jeziora Windermere. https://maps.app.goo.gl/j2GG4F3XVZbcc9JSA?g_st=com.google.maps.preview.copy
Zatrzymałem samochód, blokują pas ruchu, jadący z naprzeciwka kierowca autokaru też się zatrzymał a gdy zobaczył, czemu biegam po ulicy ustawił się tak aby uniemożliwić innym samochodom ominięcie go.
Ja w tym czasie pojedyńczo, wyłapałem pisklaki dzikiej gęsi, i przez dziurę w płocie pomogłem im wrócić do matki.
W tych murkach są co jakiś czas dziury aby woda mogła spływać z jezdni, i pewnie udało im się tak uciec ale już nie potrafiły wrócić.
W efekcie 4pisklaki trafiły do matki, która pierwsze co to je obsyczala, a ja z poczuciem spełnienia dobrego uczynku, przy brawach od kierowcy autokaru (tak kierowca stał i klaskał) wróciłem do pracy.
Fajne jest to, że nikt nie trąbił, ludzie ewidentnie dawali znaki nadjeżdżającym samochodom by zwolniły, cieszy taka współpraca.
Ps. To nie jest pasta.
#taxicoolstory #coolstorytaxi #uk