W końcu znalazłem najsławniejsze perfumy internetu.
Londyn, Gatwick.
W dodatku w promocji, ciekawe czemu.
Testera nie było, ostał się ino korek. Ale po powąchaniu zrozumiałem czemu.
Pewnie po 'testowaniu' trzeba było zamykać lotnisko dopóki nie odpuści, więc ściągnęli z półki, a to co zostało w mikroskopijnej dawce wystarczy żeby zwymiotować, powąchać drugi raz i być do końca dnia skonfundowany: "Czy to jeb*e, czy jest to na prawdę ciekawy zapach?"
Ciężko mi ocenić co w nim tak jeb*e, producent podaje nuty głowy, serca i bazy, ale ja jestem pewien, że odławia się najdłuższych stażem meneli i jak w filmie Pachnidło, wygotowuje się esencję. Chociaż muszę przyznać, że piżmo, goździk zgniły, słodka wanilia i odrobiną bergamoty faktycznie tam była. Te zapachy poznałem. O.o
Prawdopodobnie w zależności od sytuacji można go odbierać inaczej, jak z tą kiecką ze zdjęcia: niebieska czy biała? Na rysunku jest dziad czy baba? W tramwaju jedzie żul czy ktoś jest odważny i pewny siebie?
Oto moja prawdopodobnie pierwsza i ostatnia recenzja perfum, nie znam się i nie chce was wkur*iać ignoranctwem. Jedynie chciałem opisać moje doświadczenie.
#perfumy #recenzja #kouros
