W garażu należącym do Służby Ochrony Państwa spłonęło auto wraz z drogą aparaturą służącą do podsłuchiwania - dowiedział się tvn24.pl.
- Szefostwo stara się wyciszyć sprawę, utrzymywana jest w ścisłej tajemnicy - mówi jeden z naszych rozmówców.
Sprawa budzi szereg pytań. Zwłaszcza że SOP według upublicznionych dotąd informacji nie wnioskował do sądu o zastosowanie techniki operacyjnej.
Do pożaru doszło 2 maja, na terenie kompleksu przy ul. Podchorążych w Warszawie gdzie siedzibę ma między innymi Służba Ochrony Państwa, Centralne Biuro Śledcze Policji, Komenda Główna Straży Granicznej, ale także Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej.
- Pożar wybuchł w garażu, w którym trzymane są specjalistyczne auta, często warte grube miliony, na przykład wyposażone w zagłuszarki sygnału telefonów czy z urządzeniami antypodsłuchowymi - mówi tvn24.pl informator z SOP, proszący o zachowanie anonimowości.
Na miejscu pojawiło się kilka jednostek straży, które szybko uporały się z ogniem. - Szefostwo stara się wyciszyć sprawę, utrzymywana jest w ścisłej tajemnicy - mówi inny z naszych rozmówców.
Może na to wskazywać reakcja oficer prasowej komendy wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej Katarzyny Urbanowskiej na nasze pytania. - Poproszono mnie, by w sprawie wszelkich ustaleń na temat tego pożaru odsyłać do rzecznika SOP - przekazuje oficer prasowa mazowieckiej straży pożarnej.
- Dlaczego? - dopytujemy.
- Takie mam polecenie - odpowiada, po konsultacjach dodając, że w akcji wzięło udział osiem zastępów (wozów) straży pożarnej oraz 23 strażaków.
Samochód z "jaskółką" wartą około 400 tysięcy złotych
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że zapaliła się skoda, a pożar został wywołany przez podłączony prostownik.
Nasi funkcjonariusze nieudolnie podpięli auto do gniazdek. A może precyzyjniej: nie tyle auto, co zainstalowany na nim sprzęt ładowali. To nie był zwykły samochód, bo była w nim zainstalowana technika operacyjna
- podkreśla nasz informator.
Inny precyzuje: - To była tak zwana jaskółka, czyli sprzęt służący do namierzania telefonów komórkowych. Takie urządzenie jest warte około 400 tysięcy złotych i może być używane do podsłuchiwania.
Serwis niebezpiecznik.pl, który specjalizuje się w zagadnieniach cyberbezpieczeństwa, opisując działanie "jaskółki", wyjaśnia, że "urządzenie imituje nadajnik stacji bazowej telefonii komórkowej. Telefony w okolicy zauważają, że pojawił się mocniejszy sygnał i przypinają się na fałszywy nadajnik".
W zależności od rodzaju "jaskółki" pozwala ona w ten sposób nawet na przechwytywanie rozmów. Dziennikarzom tvn24.pl nie udało się jednak ustalić, jaki dokładnie model spłonął w czasie pożaru w SOP.
Służba Ochrony Państwa zyskała uprawnienia operacyjno-rozpoznawcze dzięki uchwalonej pod koniec 2017 roku ustawie o SOP. Takich uprawnień nie miało Biuro Ochrony Rządu, które zostało wówczas zastąpione przez SOP. Jak każda inna formacja z uprawnieniami do podsłuchów co rok raportuje liczbę wniosków złożonych do sądu o wyrażenie zgody na podsłuchy. Raport za rok 2022 rok pokazuje, że SOP nie złożył nawet jednego wniosku o "kontrolę operacyjną".
Były funkcjonariusz: - Oczywiście będą zaprzeczać, że mają jaskółkę, bo trudno, by się do tego przyznawali. SOP nie powinien mieć uprawnień operacyjnych, bo to jest tylko niepotrzebna pokusa.
Źródło: tvn24.pl
#bekazpisu #wiadomoscipolska