W ciągu dwóch dni nasza rodzina straciła przyjaciółkę- Melę. Kota przykładnego, który wiedział gdzie co i jak i nie mówię o kuwecie tylko o tym jak ten kot odczytywał nasze emocje i jak się do nich chciał dostosowywać -bardzo lubiła nam pokazywać jak bardzo nas lubi. Kotek kochał spacery na ogródek i kochał moją mamę, która wzięła ją do domu, bo akurat właściciel-sąsiedzi nie mogli.
Zresztą po krótkiej gadce Mela po prostu z czasem zamieszkała u mojej mamy. Mieszkam w tym samym domu więc automatycznie raz na jakiś czas spotykałam się z tym kotem tak czy siak. Z czasem wytworzyła się między nami przyjaźń, mną i Melą (nie boję się tak nazywać relacji człowieka ze zwierzęciem, wiem, że to było TO).
Niestety w pewnym momencie kotek zaczęła mieć problemy zdrowotne, jeździłam z mamą z nią do weta, ostatecznie okazało się to dość szybko postępującą śmiertelną chorobą i wczoraj musiałyśmy się z tym pogodzić, dziękuję pani weterynarz, która mocno zaangażowała się w ratowanie Meli. Mela odeszła w lecznicy mimo reanimacji. My z mamą pocieszamy się trochę tym, że dzień przed Mela poszła na kontrolowany spacer po ogródku, chodziła sobie po trawce, chłeptała wodę ze stawku, jak zobaczyła mnie na ławce od razu wpadła się miziać a potem poszła położyć się pod swój ulubiony krzaczek. Spędziła miło swój ostatni dzień, tak jak chciała.
Potem ze względu na postępujący stan musiałyśmy zostawić Melę w lecznicy. Rano zadzwoniła pani wet i wiadomość zostawiła nas w żałobie. Mela mimo opieki nie przeżyła.
Moja mama i ja bardzo cierpimy. I wiecie co usłyszeliśmy od własnej rodziny? (nie minęło jeszcze 48 h od śmierci Meli). że przesadzamy, że gęsta atmosfera i nie chcą z nami być.
Ktoś może to nazwie bambinizmem. Ależ proszę bardzo. Niestety, takie słowa nie zmieniają smutku i żalu w sercu. Ja tam empatii od ludzi nie wymagam, i tak pójdę popłaczę w kącie i c⁎⁎j, ale czemu tak traktują moją mamę wiedząc, jak mocno zaangażowała się w pomoc temu kotu i jak mocno kochała Melę?
#koty #pokazkota #zwierzaczki
