Update:
56.0 kg - 55.1 kg
Tym razem dłużej to zajęło, bo praktycznie co weekend była jakaś impreza, raz nawet dwie. Oczywiście nie jadłam wszystkiego, co było na stole w zasięgu ręki, ale nie odmawiałam sobie zjedzenia normalnego posiłku z jedną porcją deseru. Wjechało też poza kontrolą sporo truskawek, czereśni. Bywały też lody. Już myślałam, że w sumie gdzieś się zatrzymało to na tym poziomie i więcej wpisów już nie będzie, ale dzisiaj znowu została zanotowana dużo niższa waga.
Kupiłam sobie glukometr. Jak na razie pomiary pokazują, że na czczo czy pomiędzy posiłkami mam stabilny, dosyć wysoki poziom glukozy (90-95, norma na czczo jest do 100). Jak widać minimalizacja węgli w pożywieniu nie powoduje (przynajmniej u mnie) hipoglikemii i niedoborów do zasilania mózgu - wątroba daje radę. Mierzyłam nawet po 30 minutach szybkiego spaceru, czy nie za bardzo spada - jest nieco mniej, ale nadal koło ~85.
Jest to super praktyczne w codziennym życiu - brak posiłku z jakiegoś powodu (na przykład nagła wizyta u dentysty bo zwolniło się wcześniej miejsce i zjedzony przez to dopiero dużo później obiad) nie powoduje żadnych negatywnych efektów. Spadku glukozy, osłabienia, głodu, zawrotów głowy, trzęsących się rąk i nóg.
Szczerze mówiąc, to zaczyna się robić powoli po⁎⁎⁎⁎ne. Zaraz się okaże, że będę musiała zacząć faktycznie liczyć kalorie, ale po to, żeby już przestać chudnąć. Albo jakieś ćwiczenia siłowe, żeby nabierać masy mięśniowej (nie wierzę, że to piszę) - co w przypadku problemów z tolerancją glukozy wydaje się całkiem dobrym rozwiązaniem, bo zwiększa ilość tkanek wciągających glukozę z krwi.
#odchudzanie #dieta

