Ukraińskie służby udowodniły, że nie są frajerami. Po akcji "pajęczyna" można śmiało zaliczyć SBU do najgroźniejszych i najskuteczniejszych tajnych służb na świecie. Po prostu zamietli podłogę rosyjskim kontrwywiadem i wymierzyli ichniemu wojsku siarczysty cios w twarz. Nie chodzi o drony, które były proste i tanie, tylko o to, że udało się je niepostrzeżenie i w skoordynowanym czasie umieścić w żądanych punktach obok baz lotniczych.
A to nie koniec złych wiadomości dla Rosji. Bo silnym atutem Ukraińców są kadry i know-how. Mają miliony obywateli, którzy mówią po rosyjsku bez akcentu i znają Rosję z kultury masowej, mogą więc swobodnie udawać Rosjan (a także inne narodowości, np. Czeczenów, jeśli rysy twarzy i karnacja pozwolą). Ich kraj był częścią ZSRR, więc mają dobre pojęcie o ruskim mirze, są też zapewne w stanie na poczekaniu wystawić np. starą książeczkę wojskową albo akt urodzenia na oryginalnym radzieckim blankiecie, wypełnionym radziecką maszyną do pisania i ostemplowanym radzieckim tuszem. A w czasie inwazji na obwód kurski mieli okazję przerzucić dużą ilość swoich agentów na teren Rosji, bo i dziurę w granicy zrobili, i wygenerowali ruch na trasach w głąb kraju; kto wie zresztą, czy to nie był jeden z istotnych powodów tej operacji.
Oczywiście, w pewnym stopniu działa to i na korzyść Rosji, ale proporcje są nierówne. Bo ani w Rosji nie ma tylu ludzi znających język ukraiński (czy chociaż surżyk) i realia w tym kraju, ani nie mają oni takiej motywacji. Oczywiście, można agenta wyszkolić i nauczyć go udawać Ukraińca, ale to są koszty i czas. Można też werbować Ukraińców do pracy dla rosyjskiego wywiadu, ale wtedy dużo większe jest ryzyko że jeden z drugim pójdzie i się przyzna, albo że go złapią.
Generale Maluk, generale Budanow – liczymy na kolejne dobre wiadomości z Mordoru.
#ukraina #rosja #wojna #wojsko
