Trudnym do przełknięcia faktem jest to, że na Ukrainie w kształcie, jaki otrzymała po upadku sowietów, prędzej czy później musiało dojść do rozróby i rozpadu. Tzn, można było się spodziewać jej niestabilności, tym bardziej, że jej skład etniczny dawał Rosji ogromne pole do popisu w tej kwestii. Masa ruskich na wschodzie i południu, zdominowany etnicznie przez Rosjan Krym otrzymany od Chruszczowa w prezencie, na każdym kierunku, bo i na zachodzie też, Ukraina została rozciągnięta do granic możliwości, ale jeśli chodzi o zachód Ukrainy to wiadomo, że przez wydarzenia 2WŚ i chwilę po niej już nie dało się tego odwrócić. Przeciętnego mieszkańca powiedzmy Stanisławowa, a Ługańska różniło wszystko - język, zupełnie odwrotne patrzenie na historię, a przez to wszystko mentalność. Od banderowców, przez rosyjskich imperialistów do stalinowców - a to wszystko w jednym kraju. Generalnie wielu ludzi z zachodu Ukrainy z tymi ze wschodu nie łączyło absolutnie nic. Również dzięlą tych ludzi naprawdę spore odległości, bo Ukraina to państwo, którego na dobrą sprawę wcześniej nie było na mapie, a stała się największym państwem położonym tylko w Europie. Wiadomo, że Rosjanie swoje 3 grosze dorzucili do tej rozróby, która trwa mniej lub bardziej od samego początku istnienia dzisiejszej Ukrainy. Szkoda, że nie udało się tego rozwiązać, gdy był na to czas - może Ukraina w swoich etnicznych granicach nie miałaby Krymu i Donbasu, za to miałaby szansę na spokój i stabilny rozwój. #ukraina #wojna #rosja