Ten, kto nie jest szczęśliwy z odrobiną szczęścia, nie będzie szczęśliwy z jego mnóstwem. (Laozi)
Nawet jeśli osiągniesz jakieś szczęście, jak długo jesteś w stanie je utrzymać? (Seung Sahn)
Pytanie zadanie ostatnio przez @Hoszin: "jak to robicie że jesteście szczęśliwi?" popchnęło mnie do spojrzenia na to pytanie z innej strony, tej, o którą pewnie autor nie pytał. Pozwoliłem sobie napisać szersze opracowanko dotyczące tego, jak widzę to z poziomu mojego mizernego zrozumienia #buddyzm #zen
Według mnie szczęście można osiągnąć tylko wtedy, gdy dotrze do nas, że ono nie istnieje.
Nasze życie polega na nieustannych zmianach. Dziś jesteśmy innymi ludźmi niż byliśmy wczoraj i innymi, niż będziemy jutro. Każdy stan "szczęścia" jest przez to zawsze przejściowy: stan, który dziś jest pożądany, jutro może stać się irytującym. Do tego definiowanie "szczęścia" jako stanu do którego dążymy, definiuje również "nieszczęście" jako stan, którego unikamy. To od razu wpuszcza nas w dualistyczne myślenie i generuje myśli oceniające: "dobrze-źle", "szczęśliwy-nieszczęśliwy". Pułapka tego myślenia polega na tym, że generuje przywiązanie do dążenia albo do utrzymania oczekiwanego, "dobrego" stanu.
Druga szlachetna prawda o cierpieniu mówi: Cierpienie ma swoją przyczynę, tą przyczyną jest pragnienie. Dążenie do szczęścia nigdy się nie kończy: jeśli nie można już dążyć do "tego mi jeszcze brakuje", to zawsze pozostaje "oby ten stan się utrzymał". Ta droga nigdy się nie kończy, to koło nie ma końca, a do tego poszukując i dążąc - gubimy to, co najważniejsze "tu i teraz".
"Tu i teraz" to jedyne o czym możemy - w naszej percepcji ograniczonej do czterech wymiarów i kilku zmysłów - powiedzieć, że jest prawdą. Przeszłość już nie istnieje, przyszłość - jeszcze nie istnieje i nie wiadomo czy zaistnieje. Przywiązania, obrazy, nadzieje, które tworzymy w umysłach, odrywają nas od "teraz", wrzucają nas w nurt oczekiwań, analiz, niekończących się "co by było" i "teraz to już na pewno".
Żeby zorientować się jak "teraz" jest, trzeba wysiąść z tego pojazdu, który pędzi w przyszłość na kilka minut-godzin-lat przed chwilą obecną. Przestać myśleć, analizować, katalogować, oceniać. Mistrz Zen Seung Sahn nazywa to umysłem przed-myśleniem. Gdy patrzę na trawę, widzę że jest zielona. Nie myślę o tym, czy mi się podoba, czy nie, czy bym sobie na niej usiadł, czy są w niej kleszcze, czy potrzebuje wody - po prostu: trawa jest zielona, niebo jest niebieskie, jeśli mam chęć usiąść, to siadam.
To jest stan ulotny jak moment zasypiania - gdy zorientujemy się, że zasypiamy, to przestajemy zasypiać. Jest on jednak możliwy do uchwycenia podczas medytacji, gdy wszystko jest sobie samo, życie płynie, zegar tyka, nie ma przywiązań, nie ma "co by było gdyby", nie ma "w razie czego". Jest tylko Teraz.
Sutra Mahaparanirwany (cytowana w "Kompasie Zen") mówi: "kiedy znika zarówno pojawianie się, jak i znikanie, ten spokój jest błogością". Ten stan możliwy jest do osiągnięcia po jakimś czasie praktyki, ale - w konsekwencji - również możliwy do utrzymania na co dzień, w ramach praktyki utrzymywania nieporuszonego umysłu.
Czy wobec tego tu się kończy historia? Cyk, medytacja, błogość i hop, żyjemy sobie? Otóż nie: przywiązanie do błogości jest też przywiązaniem, a nie do tego dążymy. Chcemy osiągnąć ten stan i przejść krok dalej: nie chcesz przecież zostać przywiązany do pustki, a funkcjonować w świecie nazwy i formy. Osiągnięcie pustki pozwala wykorzystać ją do powrotu do "tu i teraz", do dalszej pracy nad jednym pytaniem: "kim jestem?". Jeśli nie wiesz nawet kim jesteś, to dlaczego oczekujesz, że wiesz, co da Ci szczęście?
Na koniec cytat z "Kamiennego Mostu":
Mnich zapytał: "Kim jest mój mistrz?"
Chao-chou powiedział: "Chmury unoszą się nad górami, strumienie bezszelestnie wpływają w dolinę."
Mnich powiedział: "Nie o to pytałem."
Chao chou powiedział: "To natura jest twoim mistrzem. Ty jej tylko nie rozpoznajesz."
Nie wiem, czy nie zagmatwałem, pewnie tak. Z drugiej strony z Zen jest jak z opisywaniem smaku wody w szklance: mogę opisać jej wszystkie cechy, parametry fizyczne, porównać smak do innych - ale przecież najlepiej jest po prostu podać Ci tę szklankę, zorientujesz się sam(a) gdy się napijesz.
Gdzieś w tym wszystkim jest sens, który trzeba znaleźć samodzielnie - i wtedy będzie jak w pogańskiej Polsce.
#rozkminy
#108stefkow

