Szykuje się dla mnie bezsenna noc. Strasznie się pocę, w głowie tysiąc myśli na sekundę, które zdają się angażować oraz męczyć mózg niczym jakieś swędzące krosty.
Myśli, które niczym ospa swędzą nie dając przy tym, choćby najdrobniejszej chwili wytchnienia.
Około północy położyłem się w łóżku, od tamtej pory nie mogę zasnąć. Leżę patrząc się jedynie pustym, a także zmęczonym od ekranu oraz płaczu spojrzeniem w sufit, analizując przy tym wszystko i z trudem powstrzymując łzy słuchając GreenDay.
Nie wiem i nie jestem w stanie stwierdzić nie tylko tego, co przyniesie jutro, tudzież następne dni lub tygodnie, ale i tego, co czeka mnie każdego kolejnego dnia, poddaję nadmiernej analizie, a przez to również wątpliwości każde, nawet najmniejsze działanie, jakie mam wykonać.
Do tego wszystkiego, całej tej mieszanki, całego tego kotła oraz miksu negatywnych uczuć dochodzi myśl z tyłu głowy, która cały czas przypomina o tym, że życie, mimo usilnej pracy oraz wysiłków stoi w martwym punkcie, a czas biegnie nieubłaganie.
Czuje chłopy, że mimo wysiłków nic z wszystkich planów oraz starań nie wyniknie, a ja skończę jako menel na dworcu, który gra na gitarze, żeby zebrać na piwo.
#przegryw
