Siema,
Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią dzisiaj o wypadzie na Skrzyczne. Jak zawsze zapraszam do czytania i śledzenia tagu #piechurwedruje
---------
Szczyt: Skrzyczne (Beskid Śląski)
Data: 24 czerwiec 2020 (środa)
Staty: 11km, 4h, 780m przewyższeń
Na wycieczkę wybrałem się z kuzynem, jego żoną i kolegą w celu zdobycia kolejnego szczytu liczonego do #koronagorpolski. Zdecydowaliśmy się rozpocząć wyprawę wieczorem tak, aby w górach móc podziwiać zachód słońca.
Rozpoczęliśmy w Szczyrku i zielonym szlakiem poszliśmy w stronę Becyrku. Ta część drogi była raczej łagodna. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi i jego pomarańczowa tarcza migała nam między drzewami.
Niedaleko za Becyrkiem zdecydowaliśmy się na krótki odpoczynek, zatrzymując się w miejscu, gdzie drzewa były przerzedzone i był dostępny ładny widok na okoliczne góry. Kolega moich kuzynów wykazał się eksperckim wręcz przygotowaniem i wziął ze sobą kuchenkę turystyczną, garnek, kilka kubków i dwie butelki grzańca. W takich oto miłych okolicznościach pożegnaliśmy się ze słońcem. Co prawda, nie było nam dane dobrze go zobaczyć, ponieważ naokoło zbierała się mgła, ale niebo i tak wyglądało pięknie.
Ruszyliśmy w dalszą drogę. Ten odcinek na Skrzyczne był już nieco bardziej nachylony, a ja zacząłem żałować, że wypiłem alkohol, czego zwykle jednak nie robię - wpłynął on negatywnie na wcześniej osiągniętą równowagę oddechowo-ruchową.
Naokoło zapanował mrok, więc włączyliśmy czołówki. Zrobiło się całkiem ciekawie i dalsza droga minęła szybko. Doszliśmy do górnej stacji wyciągu narciarskiego, która jest tuż przy samym szczycie. Jest przy niej dostępna platforma widokowa, z której rozpościera się widok na okolicę.
Niedaleko jest również schronisko PTTK, do którego udaliśmy się po pieczątki i na krótki odpoczynek. Było ono otwarte, można było wejść do środka i skorzystać z łazienki. Pieczątka czekała na zewnątrz, o czym poinformował nas jeden z rezydentów.
Po zjedzeniu kanapek zapadła decyzja o powrocie, tak więc rozpoczęliśmy schodzenie do Szczyrku. Dla odmiany wybraliśmy niebieski szlak i już niebawem byliśmy na polanie Jaworzyna. Teren jest często odsłonięty, ponieważ zbocze oferuje kilka tras narciarskich.
Tuż za polaną weszliśmy w gęstą mgłę, w której brodziliśmy aż na dam dół. Była to zdecydowanie najbardziej klimatyczna część wycieczki. Minusem takich warunków jest to, że światło własnej latarki odbija się w drobinkach wody zaraz przed twarzą, co utrudnia widzenie. Dobrze wtedy przypiąć latarkę do paska od plecaka na klatce piersiowej (jeśli się taki ma) i skierować ją w dół, lub nieść ją po prostu w ręce. Można oczywiście dalej mieć ją na głowie, co kto woli.
W końcu dotarliśmy z powrotem do Szczyrku i na miejsce, w którym zaparkowaliśmy, musieliśmy już dojść chodnikiem. Całą wyprawę wspominam miło i planuję powrócić na Skrzyczne, ale tym razem dla odmiany w zimie.
Trasa dla zainteresowanych:
#gory #wedrujzhejto





