Rodzinna genealogia, to dziwne zajęcie... Miesiącami nie można nic znaleźć, do niczego się dokopać. No martwy punkt... a potem nagle ktoś gdzieś, coś znalazł i wrzucił na jakąś grupę; ktoś w jakimś archiwum przerobił kolejną stertę dokumentów z czasów II WŚ i nagle w dwa tygodnie człowiek znajduje wzmianki, że "ej, mamy w archiwum dokumenty z komisji wojskowej brata Twojej prababci". A w IPN nagle znajduje się jeszcze wzmianka o jego losach z wojny, z dość enigmatycznym dopiskiem "Losy: Anders. Miejsce: Tockoje". I jeszcze się okazuje, że brat babci ma założoną tekę ORMOwca (podobno był tam 5 lat) mimo że nikt w rodzinie o tym nie wiedział... I rodzice babci, nagle się znaleźli na liście osób, których dokumenty mają w zagranicznym archiwum o wysłanych do Niemiec do pracy przymusowej. I teraz tylko znowu kilka miesięcy czekania na uzyskanie dostępu do tych wszystkich dokumentów...


#genealogia I chyba też #zalesie

Komentarze (5)

pacjent44

@Oolie miałem kiedyś taką potrzebę, po tym, gdy siostra moje dziewczyny (wówczas studentka filologii) cała ucieszona przytargała info, że mój pradziadek był pierwowzorem Zagłoby i wielokrotnie spotykał się z Sienkiewiczem. Wydawało mi się to ważne i sam zacząłem grzebać. Wyszły takie sprawy jak skandal w rodzinie - ucieczka z majątku na Ukrainie w grupie cyrkowców, bo co tam zaloty jakieś starucha księcia, albo odstrzelone ucho dziadka, którego ledwo pamiętam, ale z jakiegoś powodu zapamiętałem jego opowieść o kozakach jadących na Warszawę i ich bezładnym odwrocie jakiś czas późnej. Bębnił przy tym palcami po kuchennej ceracie, naśladując koński galop. Wzruszałem się nad fotografią młodego podoficera, gdzie na odwrocie jest data i że "z miłością zasyła" przyszłej moje babci. Wszystko to jakoś mi przeszło. Mieszkamy w blokach. Nie mamy wielopokoleniowych willi z wąsatymi prapra przy szabli na nieco już zmurszałych portretach.

Oolie

@pacjent44 Jest coś w tym… zobaczymy, jak będzie u mnie kiedyś… ale na razie, od ładnych kilk lat drążę. Strasznie mnie zawsze ruszało, że babcia, będąc nawet najstarszą z rodzeństwa, niewiele wiedziała i wie o rodzinie. Wojna mocno jej rodziców, ich rodzeństwo i ją samą porozrzucała po świecie. Ona trafiła do zniemczenia, pradziadkowie na pracy przymusowej (u rolników, którzy dostali babcię do opieki). Brat prababci uciekła do Argentyny, ale nikt nie wie dlaczego (może będzie coś w papierach o jego zsyłce do Tockoje). Dostali od niego tylko jeden list w latach 70, a tak to ślad się po nim urywa w porcie w Buenos Aires w 48 roku. Praprababcia nie mogła za to zobaczyć pradziadka nawet po wojnie. Widziała go w 41 i potem już nigdy. Zginęła potrącona przez samochód, kiedy pradziadkowie pojechali ją raz odwiedzić w rodzinnych stronach, za Wilnem. A to tylko strona babci…

Ragnarokk

@Oolie

Mój ojciec robił risercz przez siostrę pracującą w fiskusie. Oni wiedzą jak ludzi znajdować


Ale ogólnie to przede wszystkim truł d⁎⁎ę. Znajdował człowieka i męczył by mu dawali dalsze kontakty. A tamci kolejne. Nie zrażał się i drążył. Rinse and repeat. I to nie tylko ludzi w Polsce - Litwa, Bialoruś, USA (w ten sposób wiem, że mam w rodzinie ofiarę WTC).

Oolie

@Ragnarokk Problem w tym, że czasami dosłownie nie ma komu truć. XD

Ragnarokk

@Oolie

Czasem trzeba mieć szczęście. Raz przez przypadek złapał przez internet kontakt z dziewczyną co też się tematem interesowała i współne było siódme pokolenie wstecz. I o ironio dziewczyna choć urodziła się pod Bajkałem, to w tamtym momencie mieszkała 200m ode mnie

Zaloguj się aby komentować