Rodzinna genealogia, to dziwne zajęcie... Miesiącami nie można nic znaleźć, do niczego się dokopać. No martwy punkt... a potem nagle ktoś gdzieś, coś znalazł i wrzucił na jakąś grupę; ktoś w jakimś archiwum przerobił kolejną stertę dokumentów z czasów II WŚ i nagle w dwa tygodnie człowiek znajduje wzmianki, że "ej, mamy w archiwum dokumenty z komisji wojskowej brata Twojej prababci". A w IPN nagle znajduje się jeszcze wzmianka o jego losach z wojny, z dość enigmatycznym dopiskiem "Losy: Anders. Miejsce: Tockoje". I jeszcze się okazuje, że brat babci ma założoną tekę ORMOwca (podobno był tam 5 lat) mimo że nikt w rodzinie o tym nie wiedział... I rodzice babci, nagle się znaleźli na liście osób, których dokumenty mają w zagranicznym archiwum o wysłanych do Niemiec do pracy przymusowej. I teraz tylko znowu kilka miesięcy czekania na uzyskanie dostępu do tych wszystkich dokumentów...
#genealogia I chyba też #zalesie