"Wszystko wszędzie naraz" - obejrzałem tylko dlatego, że chciałem zobaczyć, za co to dostało 11 nominacji do Oscara. Normalnie bym powiedział, że całkiem spoko komedia akcji. Ale z racji, że ma 11 nominacji, to powiem, że to tylko komedyjka akcji podszyta rozważaniami o multiwersum (w zasadzie się na tym opierająca, ale "Idiokracja" w takim razie była rozważaniami o dystopii, a nikt jej nie nominował za scenariusz), o tym, że "nic się nie liczy" oraz humorem w stylu Taiki Waitiego, co jest okej na standardy Marvela, nie nagród. Nominacje za montaż (tak naprawdę nie znam się na technice) czy aktorstwo zrozumiem, ale za scenariusz czy film? Eh. Ma kilka dobrych momentów i odniesień do problemów, ale nie na Oscara. Moim zdaniem oczywiście.
#filmy
