@tmg w sensie żeby nie było- ja się z tobą zgadzam, ja wiem, że samo puszczenie wodzy i "niech dzieciaki klepią wszystko ejajem co może pójść nie tak" to też zdecydowanie nie jest żadne wyjście, ani rozwiązanie, tylko pogłębienie problemu, ale no cóż- nawet i bez tego nasze szkolnictwo przez rewolucyjną zmianę Handkego praktycznie zostało zabetonowane w wygodnej sytuacji, gdzie zamiast iść do przodu, wykorzystywać nowoczesne technologie, zmieniać program nauczania i dostosowywać go do... no... współczesnych czasów i stawiać na kreatywność ucznia, to upierdala się go od najmłodszego ramami "ty masz się uczyć i zapamiętywać, a nie interesować, tu masz i klep", wszystko w kwadratowej tabelce i sztywnym kluczu odpowiedzi, gdzie można jebać masówkę bez zastanawiania się. Ot taki brainrot i "jest, nie ma, nie ma, jest, jest, nie ma, nie ma, nie ma, jest...". I tak można opierdolić analizę z polskiego, sprawdzian z matmy, kartkówkę z biologii czy egzamin z historii. Razy 30 czy ilu tam jest uczniów w klasie. Jest odpowiedź w kluczu- jest punkt, nie ma odpowiedzi w kluczu- no jak mi przykro brak punktu. Proste, łatwe i przyjemne zajęcia dla debili. Pytanie tylko kto jest tym faktycznym debilem, skoro z czymś takim to nawet nie trzeba mieć żadnego magistra, żeby uczyć, bo to to nawet małpa ogarnie, a dalej są z bożej łaski "nauczyciele", którzy tego bronią. A są tacy, którzy będą drzeć szaty jak Rejtan wojując o to i argumentując, że to "jedyna słuszna" i "najlepsza" metoda uczenia. Testy ABCD na czas, oświatowy szczyt naszej cywilizacji anno domini 2025 xD
A sytuacji nie poprawia fakt tego jakim mocnym spierdoleniem wykazuje się cała część humanistyczna, którą na tym etapie już nazywam hujmanistyczną. 2025 rok, a na humanie dalej wieś tańczy i śpiewa. Albo tłuczemy na historii metodą spirali N razy starożytność i każemy dzieciakom tłuc pamięciówkę na kartkówki i kilka stron dat w stylu kiedy faraon Sramzes jedząc daktyla podrapał się prawą ręką po lewym jaju co spowodowało sraczkę Nilu, kiedy jaki filozof urodził jakiś pierd na kamieniu, albo kiedy jeden typ przepierdalał się ze słoniami do innego typa na 2137 rund, bo z punktu widzenia współczesności to dla nas taaaaaaaakie ważne że hej, przez co ile razy tego zjebstwa nie powtarzamy, to nie jesteśmy w stanie skończyć IIWŚ i dojść do historii nowożytnej, żeby się dowiedzieć o uwaga- najnowszej historii swojego własnego kurwa kraju, co IMO jest dla nas dużo, duuuużo ważniejsze, niż jakieś piramidy gdzieś w dupie na słupie. Bo faraon i filozof byli ważniejsi. No albo mamy polaka, pardon- "historię literatury" co najwyżej, gdzie dalej tłucze się do zajebania jakieś ramonetki w stylu dzieci z bulerbyn, kazań Piotra Skargi, pieśni o Rolandzie, albo innych patologii typu Pana Tadeusza, gdzie po jednej stronie człowiek już ma dość życia. Albo całego kurwa romantyzmu, który nakłania do myśli samobójczych i udręczania się w myśl jakiegoś spierdolonego mesjanizmu narodowego. To kurwa powinno być zakazane, żeby to dawać do czytania dzieciakom w szkołach. No ale hej- zamiast wyjąć łby z dup i dać dzieciakom do przeczytania coś od współczesnych autorów, to dalej tłucze się święty kanon, którego nikt nie chce ruszyć bo dogmat kurwa. Raz napisany przez "bardzo mądre osoby", nie ruszać. Mój rocznik się załapał na to, że mogliśmy sobie wybrać "ekstra lekturę" czyli pierwszego Pottera i o kurwa kurwa kurwa. Prywatnie przeczytałem tą książkę aż za dużo razy jeszcze zanim do tego faktu doszło, ale co z tego jak nauczyciel potrafił i to obrzydzić robiąc takie kartkówki i sprawdziany, że wszyscy i to znienawidzili. A już wkrótce- rok 2077, dzieciaki w szkołach dalej mają robioną lobotomię Wallenrodem i Werterem, który nawet nie potrafił dobrze sobie strzelić w łeb, bo przecież taki Sanderson, Cook czy Gaiman nie istnieją. Nie dla polskich autorytetów oświatowych, gdzie książka nowsza jak 200 lat w spisie lektur to pierdolona herezja.