tuvitob
Gwiazdor
Przykro mi jest bo rodzice zaopatrzyli sie w KOLEJNEGO kota, a ja jako alergik mam troche przewalone... Takze postanowilem napisac greentext
>badz mna
>Wojtek, 30+, alergia na koty odkąd pamiętam
>od dziecka zatkany nos, swędzące oczy, Clatra w kieszeni jak EDC
>rodzice całe życie: „Nie możemy mieć kota, bo Wojtuś się udusi”
>czuję się ważny, chroniony, dom - strefa bezpiecznego oddychania
>lata temu – pierwszy kot
>„To hipoalergiczny, Wojtuś, serio!”
>oczy pieką, kicham, ale przeżyłem
>kot po paru latach umiera, temat zamknięty
>uff… można odetchnąć (xD dosłownie)
>rok temu: „Adoptowaliśmy małą kotkę! Jest cudowna!”
>ja: „Serio?”
>matka: „To jest łowna kotka, będzie na zewnątrz mieszkać”
>przyjeżdżam – kot śpi w moim łóżku
>w nocy drapie szafkę, w dzień liże mi laptopa
>swędzi mnie wszystko, mimo Clatry
>odwiedziny stają się survivalem
>dziś rano – ping od mamy
>„Takiego mam słodziaka Musiałam przygarnąć”
>otwieram zdjęcie – mały puszysty kot dokładnie na moim miejscu na kanapie
>ciśnienie 180/120, wzrok tunelowy
>piszę: „Eeee kota?! Serio?!”
>matka: „Dziecko, nie wygłupiaj się. Damy radę”
>ojciec: „A co za różnica, clatra działa tak samo”
>czyli co, skoro na jednego kota działa w połowie, to na dwa działa w 1/4? nice math dad
>jestem oficjalnie zbędnym meblem, który przeszkadza przy ustawianiu kuwety
>nie mam gdzie spać, nie mam czym oddychać
>dom rodzinny = kociarnia z funkcją „czasem wpada Wojtek, więc niech nie dotyka dywanu”
>rodzice: „Dlaczego tak rzadko przyjeżdżasz?”
>bo mnie dosłownie zabija wasz klimat rodzinny
>koledzy pytają, czemu na święta nie jadę do rodziców
>bo tam powietrze mnie nie chce
>jadę do znajomego
>jego rodzice mają psa
>pies mnie nie zabija
>pies wygląda, jakby się cieszył, że jestem
#rodzice #pasta #tworczoscwlasna #truestory i troche #heheszki
>badz mna
>Wojtek, 30+, alergia na koty odkąd pamiętam
>od dziecka zatkany nos, swędzące oczy, Clatra w kieszeni jak EDC
>rodzice całe życie: „Nie możemy mieć kota, bo Wojtuś się udusi”
>czuję się ważny, chroniony, dom - strefa bezpiecznego oddychania
>lata temu – pierwszy kot
>„To hipoalergiczny, Wojtuś, serio!”
>oczy pieką, kicham, ale przeżyłem
>kot po paru latach umiera, temat zamknięty
>uff… można odetchnąć (xD dosłownie)
>rok temu: „Adoptowaliśmy małą kotkę! Jest cudowna!”
>ja: „Serio?”
>matka: „To jest łowna kotka, będzie na zewnątrz mieszkać”
>przyjeżdżam – kot śpi w moim łóżku
>w nocy drapie szafkę, w dzień liże mi laptopa
>swędzi mnie wszystko, mimo Clatry
>odwiedziny stają się survivalem
>dziś rano – ping od mamy
>„Takiego mam słodziaka Musiałam przygarnąć”
>otwieram zdjęcie – mały puszysty kot dokładnie na moim miejscu na kanapie
>ciśnienie 180/120, wzrok tunelowy
>piszę: „Eeee kota?! Serio?!”
>matka: „Dziecko, nie wygłupiaj się. Damy radę”
>ojciec: „A co za różnica, clatra działa tak samo”
>czyli co, skoro na jednego kota działa w połowie, to na dwa działa w 1/4? nice math dad
>jestem oficjalnie zbędnym meblem, który przeszkadza przy ustawianiu kuwety
>nie mam gdzie spać, nie mam czym oddychać
>dom rodzinny = kociarnia z funkcją „czasem wpada Wojtek, więc niech nie dotyka dywanu”
>rodzice: „Dlaczego tak rzadko przyjeżdżasz?”
>bo mnie dosłownie zabija wasz klimat rodzinny
>koledzy pytają, czemu na święta nie jadę do rodziców
>bo tam powietrze mnie nie chce
>jadę do znajomego
>jego rodzice mają psa
>pies mnie nie zabija
>pies wygląda, jakby się cieszył, że jestem
#rodzice #pasta #tworczoscwlasna #truestory i troche #heheszki
