Jeśli ktoś się zastanawia czy ten fragment jest prawdziwy:
"- Już wtedy na oddziale Karolowi wyskakiwały podskórne guzy. Mówiłam o tym lekarzowi, a on na to: „Proszę pani, to jest pocovidowe”."
Mi okulistka, zanim dowiedziała się, że mam podejrzenie guza mózgu (nie było mi dane opowiedzieć o celu wizyty bez przerywania), powiedziała, że "na pewno mam COVIDOWE OCZY" i stąd wynikają moje zaburzenia widzenia.
Po potwierdzeniu badaniem (całe szczęście) ocenianym przez komputer, że mam znacznie i alarmująco zawężone pole widzenia - neurolog stwierdziła, ledwo zerkając na badanie, że wszystko jest ok i, że wyglądam na wrażliwą osobę i pewnie stąd te zaburzenia WIDZENIA.
Podczas kolejnych badań u okulistów, gdzie rzekoma wada wzroku z dnia na dzień zmieniała się z -2.5 na -0.75 na -1.5, później na -0.25 (xD), a ostre światło doprowadzało prawie do całkowitej ślepoty i bólów głowy, ciągle zalecano mi... okulary.
Kilka dni później na rezonansie wyszedł guz mózgu dokładnie w spodziewanym miejscu.
Można by winić NFZ, ale to działo się w Luxmed.
Żeby wysłać mnie na onkologię wystawiano mi 4 skierowania (bo z każdym ponoć było coś "nie tak") i ostatecznie czekam już 3 miesiąc na "podanie terminu wizyty w poradni". To już NFZ.
Pewnie zastanawiacie się, kto postawił w takim razie trafne przypuszczenie guza mózgu?
Ja.