@Klamra Mam wrażenie, że nie rozumiemy się nawzajem.
Twoje odniesienie do filmu jest moim zdaniem bardzo trafne i tam jest sens tego co próbuje powiedzieć. Reżyser nie miałby w swoim dorobku żadnego filmu gdyby nie zespół. Dlatego właśnie w pierwszych minutach filmu dowiadujemy się kto jest producentem, reżyserem, reżyserem obrazu, kompozytorem muzyki i głównym aktorem. A na końcu filmu dostajemy 10 minutową rolkę gdzie wymieniony jest nawet człowiek od cateringu.
W fotografii natomiast mam wrażenie, że panuje powszechne przekonanie, że to fotograf jest "tym najważniejszym twórcą", a nawet jedynym, podczas gdy to niemal zawsze praca zespołowa. Jedyny moment w którym fotograf zrobił coś sam to autoportret i tylko tyle staram się powiedzieć. W każdym innym wypadku zdjęcia to efekt współpracy, tak jak filmy są efektem współpracy.
A dlaczego uważam, że to ważne aby to dostrzec? Jako widzowie kina rozumiemy, że niektóre filmy wznoszą się na wyżyny z uwagi na fenomenalną muzyką lub obsadę i to te elementy mają ogromną wagę. Dostrzegamy to i doceniamy, reżyser potrafi zejść na drugi plan.
Świetnym przykładem jest seria Harrego Pottera podczas której mamy do czynienia z czterema różnymi reżyserami i każdy z nich stanął na wysokości zadania. Jak myślisz co by się stało z serią gdybyśmy cztery razy wymienili głównych aktorów?
A jak często w fotografii rozumiemy, że waga zdjęcia leży w modelu, scenografii, świetle, a nie w fotografie? Mam wrażenie, że powszechnie fotografowie są przekonani o tym, że stanowią jedyny i najważniejszy punkt, podczas gdy rzeczywistość może być zupełnie inna. Ale nie dojdziemy do tego wniosku, jeśli będziemy przekonani, że to człowiek z aparatem jest tym najważniejszym. Otóż nie jest. Współpraca jest kluczem.