Pierwsze wrażenia z Manili.

Wylądowaliśmy późnym wieczorem, prawie zgubiłem się na lotnisku przez własną głupotę. Część ludzi z którymi leciałem była chyba członkami jakiejś drużyny i mieli punkt spotkania w innym miejscu niż była odprawa paszportowa. Dowiedziałem się o tym dopiero za trzecim razem gdy krążyłem w tę i z powrotem, ciągle wracając do tego ich punktu spotkań. W końcu zobaczyłem, że tam nie ma żadnego korytarza jak mi się wydawało, tylko jest szyba. W końcu ustawiłem się do kolejki, która była już dość długa, bo jednocześnie lądował też samolot z Hongkongu, więc w pomieszczeniu było ok. 500 osób. Lokalsi na lewo, turyści na prawo. Dziwnie się czułem będąc jedną z najwyższych osób, bo jestem kurduplem 170cm. Rzuciłem nonszalancko "te, karzeł, zrób fikołka" do stojącego obok mnie Chińczyka. Po polsku nie zrozumiał, a po angielsku bałem się powiedzieć, żeby czasem mi z apczagi zębów nie wybił. W końcu nadeszła moja kolej, przywitał mnie Filipińczyk i znowu nie byłem w stanie stwierdzić ile ma lat. Zapytał czy to mój pierwszy raz, jak długo zostaję, jaki jest cel wizyty i gdzie mam zamiar się udać, po czym polecił mi kilka miejsc które powinienem odwiedzić. Wyszedłem z klimatyzowanego terminala I w ciągu 10 sekund zalałem się potem, byłem kompletnie mokry. Niby było 27 stopni, ale było czuć jak 50, przynajmniej dla mnie. Gdzieś czekała na mnie koleżanka z pracy, która jest Filipinką i mieszka w Manili. Lokalizacja pokazywała, że jesteśmy w tym samym miejscu, ale nigdzie jej nie widziałem, ani ona mnie. Wysłała mi zdjęcie gdzie mamy się spotkać, ale też tego nigdzie nie widziałem, więc postanowiłem zapytać jednego z policjantów. Ziomek z czymś przypominającym shotguna, morda jak zakapior, generalnie wyglądał jak Terminator, gdyby Terminator miał 160cm wzrostu. Podszedłem do niego i zapytałem czy wie gdzie to jest, pokazując mu zdjęcie które wysłała mi koleżanka. Koleś uśmiechnął się od ucha do ucha, pokazał żeby iść prosto, w lewo, do tunelu i na prawo, po czym życzył mi szczęścia. Tunel wyglądał mrocznie, zastanawiałem się czy to ten moment w którym wytną mi nerkę albo wątrobę. Ale nie, trafiłem dokładnie tak gdzie powinienem. Spotkałem się z koleżanką, wymieniłem walutę i zacząłem szukać miejsca do palenia. Zapytałem innego policjanta, a ten zaprowadził nas na palarnię i życzył szczęścia. Koleżanka zamówiła ichniejszego Ubiera, czyli Grab i sobie czekamy. Po 10 minutach ikonka samochodu nie przesunęła się o ani metr na mapie. Koleżanka stwierdziła "zasnął, to norma tutaj" i zamówiła inny samochód. Wsiedliśmy, na szczęście miał klimatyzację, tzn. rząd nawiewów na całą szerokość samochodu nad tylnymi siedzeniami. Wiało jak cholera, ale przynajmniej przestałem się pocić. Do hotelu mieliśmy jakieś 40 minut drogi, więc trochę mogłem pozwiedzać. Takiego wała, bo było ciemno, a w większości obszarów miasta nie ma latarni drogowych. Klimat trochę jak z Cyberpunka, tylko ulice bardziej chaotyczne. Mimo iż było ciemno jak cholera, to światła w samochodach były opcjonalne. Nasz kierowca chyba był na to przygotowany i jechał cały czas na długich. Grunt to bezpieczeństwo. Pasy drogowe są umowne, o czym utwierdziłem się kolejnego dnia, ale o tym zaraz. Niby są 3 pasy w jedną stronę, ale jak w szeregu zmieszczą się 4 samochody to są 4 pasy. 4 samochody i motory pomiędzy nimi. Kierując samochodem w Manili trzeba mieć oczy dookoła głowy i mnóstwo cierpliwości. Ktoś ci zajeżdża drogę, to w twoim interesie leży zahamowanie, aby go nie stuknąć. Kierowcy bardziej komunikują się klaksonami niż kierunkowskazami, ma to jakiś sens, bo chyba nikt nie patrzy na światła. Zapytałem naszego taksiarza czy są tu limity prędkości, bo nie widziałem żadnych znaków. Odpowiedział, że oczywiście są, to znaczy jedziesz tak szybko jak ten przed tobą, a jeśli jesteś sam to zależy od twojego refleksu i jak szybko jesteś w stanie dostrzec i ominąć dziury w drodze. A dziur jest sporo, czasem na szerokość wielu pasów. Dojechaliśmy do hotelu, było koło północy, ale i tak zostaliśmy przywitani przez pracowników jeszcze zanim weszliśmy do lobby. Dokumenty, zapłata i już byliśmy w windzie prowadzącej na nasze piętro. Pokój był normalny, bez szału i z malutkim telewizorem, ale był czysty i miał klimatyzację. Zapytałem koleżanki czy to norma, że toalety są takie niskie, jednocześnie myśląc "no tak, kto by chciał bujać nóżkami siedząc na toalecie", pamiętając to że byłem jednym z najwyższych ludzi na lotnisku. Następnego dnia po pobudce, zszedłem na dół, żeby odpalić e-fajka. Hotel znajdował się przy ruchliwej ulicy, 3 pasy w jedną, 3 pasy w drugą...choć to było bardzo umowne. W pewnym momencie było to 5 pasów w jedną, 2 pasy w drugą. Nagle zrobiło się 7 pasów? Nie. Na jednym pasie jechali w obie strony. Jechali aż dzielił ich metr od czołówki, po czym wpychali się na inny pas. Mam sporo szacunku do kierowców w Manili i jeszcze więcej do motocyklistów kamikaze, bo inaczej tego nie da się nazwać. Wszędzie się zmieszczą i jeżdżą szybko, ja bym się bał.

Cdn bo idę popływać.

#podrozujzhejto #dolitdnafilipinach
93be2be1-f185-491f-a060-a163f75cccf8
96b0492a-7a81-4616-984d-c7992c9c635f
Tylko_Seweryn

@dolitd wakacje, do pracy czy planujesz się osiedlić?

dolitd

@Tylko_Seweryn Wakacje. Albo dwa tygodnie, albo miesiąc, jeszcze nie zdecydowałem. Pracuję zdalnie, wziąłem z sobą służbowego laptopa na wszelki wypadek.

dahomej

ja się stresuję jak w polsce kierowca ubera jedzie jak debil, tam to bym chyba zszedł na zawał w ich grabie

Zaloguj się aby komentować