Pewnie każdy mieszkaniec dużego polskiego miasta, słyszał historię o bogatych żebrakach.
Przykładowo, w przejściu podziemnym, babcia zbiera pieniądze, a syn dwa razy dziennie podjeżdża wypasioną furą i inkasuje "utarg".
Przeważnie traktowałem takie historie jako "legendy miejskie", ewentualnie cyganie.
Dziś sam byłem świadkiem zabawnej sytuacji.
Wrocław ma taką inicjatywę jak lodówki społeczne, w skrócie, lodówki zewnętrzne ogólnodostępne dla potrzebujących.
Siedzę w samochodzie zaparkowanym zaraz obok takiego punktu, a że musiałem chwilę poczekać to obserwowałem kto z tego korzysta. Najpierw kilku weteranów wojen alkoholowych, potem drobna starsza pani z pieskiem.
Myślę sobie, dobrze, że takie punkty są bo widać spore zainteresowanie.
I gdy już miałem wyjechać z parkingu drogę zastawia mi jakieś SUV'o podobne coś.
Cyk awaryjki na środku drogi i wysiada z niego kobieta w eleganckim płaszczyku.
Podchodzi do lodówki, podświetla sobie komóreczką co to za zdobycze dziś można upolować, coś tam marudzi do telefonu.
Niestety, fanty chyba nie spełniły jej wymagań, bo skrzywiła się wybrała jakieś pieczywo i wróciła do autka.
Poziom zażenowania wybił mi poza skalę. Chociaż może powinienem być bardziej pobłażliwy, bo nie opróżniła całej lodówy ( ͡° ʖ̯ ͡°)
#wroclaw