Oglądałem film "Solaris" z G. Clooney'em, z 2002 roku. Wcześniej przeczytałem książkę S. Lema, na podstawie której ten film powstał.
Ten film, to skandal i gwałt na tej książce. Fabuła i idea książki została spłycona do granic w tym filmowym badziewie. Dodano też bezsensowne wątki oraz - nawiasem mówiąc - oczywiście czarną, grubą babę jako jedną z głównych bohaterek. Relacje głównego bohatera z Rey zostały przedstawione płytko, infantylnie. Postać Rey nie odpowiada rysopisowi z książki.
Zakończenie filmu było zupełnie niezgodne z książką. Scenarzysta dodał całkowicie banalne, dziecięco naiwne rozwiązanie fabuły, dopowiedział widzom koniec, którego u Lema po prostu nie było. Zakończenie Lema było pełnym filozoficznej głębi, wzruszającym połączeniem uczuć nadziei i rozpaczy. I można to było bardzo prosto zekranizować. Dlaczego twórca zniszczył siłę przekazu również i w zakończeniu?
Nie wiem. Może twórcy filmu dostosowali scenariusz do współczesnego konsumenta, do poziomu umysłowej niepełnosprawności masowego odbiorcy?
Dla osób szanujących siebie jako fanów literatury fantastyki naukowej. NIE OGLĄDAJCIE TEGO FILMOWEGO ŚMIECIA. Przeczytajcie "Solaris" Stanisława Lema.
#literatura #scifi #film #opinia
