Obiecałem sobie jakiś czas temu, że nie będę sobie psuł nerwów debilizmem aparatu urzędniczego w tymże kraju. I wszystko idzie super, dopóki ten debilizm bezpośrednio, czy pośrednio nie dotyka.
O co ho?
Dzwoni do mnie dziś sis, że przez prawie rok będzie odcięta od świata. Kie diabeł? A no tak.
Sis z małżem mieszkają na północnych peryferiach aglomeracji stołecznej. Zasadniczo tam jest od ponad roku sajgon, bo i przebudowa S7 i bezmyślna przebudowa DK61 (co mnie wqurwia strasznie, bo nie można jak biały człowiek na żagle dojechać w sezonie) i została w praktyce jedna droga - DW przez zaporę na rzece Narew (skraj Zalewu Zegrzyńskiego). Ruch jest tam masakryczny, bo wszyscy korki na S7 i DK objeżdżają.
I co teraz ktoś bardzo mądry z zarządu dróg wymyślił? Ano wymyślił remont jakiegoś przepustu na tej wojewódzkiej, trwający 10(!) miesięcy wraz z 24h ruchem wahadłowym.
Aż chce się rzyć.
Najgorsze jest to, że zaczyna się człowiekowi pierwszy siwy włos w brodzie pojawiać, a burdel organizacyjny cały czas ten sam.
#polska #polskiedrogi #biurokracja #polnischewirtschaft