Coś mi się zdaje, że Kim Dzong Un nie tylko chcę się zrównać w kulcie z ojcem i dziadkiem, ale ich przyćmić. Nawet w KRLD wiedzą, że pieśni, slogany i portrety ku czci Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila „trącą myszką” i nie przystają do wizji ich ojczyzny jako nowoczesnego i postępowego państwa. Stąd żywsze i bardziej popowe melodie nowych propagandowych piosenek, nowe style w architekturze (lekkie przeszklone wieżowce o wymyślnych kształtach zamiast betonowych klocków), inny styl ubierania się przywódcy (np. jasne garnitury, koszulki polo czy kapelusz fedora w miejsce militarnych uniformów). Do tego Kim Dzong Un - w przeciwieństwie do swojego ojca, ale podobnie jak dziadek - dużo się uśmiecha, macha do publiczności, wygłasza płomienne przemówienia, a także - co dotychczas było niespotykane - czasami składa samokrytykę i przeprasza obywateli za własne niedociągnięcia, zalewając się łzami. Co więcej, stopniowo wygasza kolejne elementy mitologii otaczającej swoich poprzedników. Np. kazał zburzyć pomnik ku czci pokojowego zjednoczenia Korei według propozycji Kim Ir Sena (z monumentalną reprodukcją jego podpisu), a media stopniowo przestają określać dzień narodzin Kim Ir Sena „Dniem Słońca” (teraz to po prostu „święta wiosenne”). Coś się tam niewątpliwie zmienia i to dość drastycznie.