No dobra, otwieramy LXX edycję zabawy #nasonety w kawiarni #zafirewallem !


Ponieważ nazwisko pana Juliana Tuwima działa na mnie jak magnes to, kiedy dowiedziałem się, że kielecki amatorski Teatr bez Suflera (piękna inicjatywa!; całkiem niedługo może uda mi się na coś podobnego załapać) planuje premierę spektaklu Na pięterku w Ziemiańskiej, który to spektakl jest oparty na twórczości patrona naszej kawiarenki, no to musiałem tam być. I byłem.


I właśnie w związku z tym wydarzeniem (i trochę po to, żeby poeksperymentować z ciekawym układem rymów), weźmiemy sobie na warsztat jako wiersz #diproposta utwór innego bywalca Ziemiańskiej, a mianowicie pana Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, a będzie to wiersz pod tytułem Śmierć poety, w którym to wierszu zresztą w jednym z wersów pada nazwa wspomnianej wcześniej kawiarni. Cały ten utwór wygląda tak:


***


Konstanty Ildefons Gałczyński

Śmierć poety


Nie pomogły zastrzyki,

recenzje i pomniki

ni kwaśne mleko:

Przyszedł szarlatan-szuja,

opukał go, pobujał:

– Dementia praecox.


Toż radość była w domu,

nareszcie koniec sromu,

skończony kłopot!

Dozorca śmiał się setnie:

– Zaraz mu nitkę przetnie

panna Atropos.


Żona klaskała w dłonie:

- Ach, przecie nadszedł koniec

pijackich orgii.

Bólów miałam niemało,

nareszcie twoje ciało

wezmą do morgi.


Wszyscy stanęli kołem

z czołem bardzo wesołem:

Prasa, kuzyni;

i szacowne to grono

orzekło unisono:

– Dobrze tak świni!


Po co dziewki uwodził,

nocą domy nachodził,

sen rwąc dzieciątek;

i po co Pod Zegarem

lał w brzucho wino stare

świątek i piątek?


Zna go dobrze Warszawa:

Pożyczał – nie oddawał,

nasienie drańskie;

a "poetyczne dale"

to były te skandale

w Małej Ziemiańskiej.


Dobrze ci, stary draniu,

za grzechy nad otchłanią

inferna zwisasz.

Najprzód gwiazdy i róże,

potem stołek w cenzurze –

sprzedajny pisarz!


Tak to nadobne grono

radziło unisono

w śmiertelnej sali.

A że lico miał bladsze

orzekli: – Pewnie nadszedł

koniec kanalii.


Zapachniały zefiry,

brzękły potrójne liry,

pierzchnęła tłuszcza.

Serce alkoholowe

unieśli aniołowie

na złotych bluszczach.


***


No ale, jak z wierszami niebędącymi sonetami, a na dodatek jeszcze charakteryzującymi się nietypowymi układami rymów bywa, powodują one pewne problemy. Problem ze Śmiercią poety jest taki, że wykorzystany przez pana Gałczyńskiego układ rymów ciężko jest skroić do czternastu wersów. Proponuję wobec tego albo wersów dwanaście (pogrubione końcówki) albo też wersów osiemnaście (dodatkowo końcówki pogrubione i pochylone). Albo, jak to mamy w zwyczaju: piszcie po prostu jak komu pasuje, mniej więcej tylko przejmując się tym, co ja tutaj o zasadach powypisywałem. Proszę się tylko przy tym pisaniu dobrze bawić, bo przecież o to wszystkim nam tutaj chyba chodzi.


Ale: – Zaraz, zaraz, Dżordżu – może ktoś powiedzieć. – A piękna aranżacja muzyczna? Przecież zwykle do wiersza dodajesz jakąś piękną aranżację muzyczną?

– Racja – odpowiedziałbym na takie pytanie. – Piękna aranżacja muzyczna tutaj .

Komentarze (5)

adamszuba

Bardzo lubię ten utwór, jak również inną twórczość Kostka Gałki. Ostatnio nawet szukałem jakiegoś sonetu jego autorstwa, ale nie znalazłem. Ciekawy pomysł na dawcę - zobaczymy co się uda do tego ułożyć.

George_Stark

@adamszuba


No ja w ogóle zachęcam, żeby w tej naszej zabawie #nasonety dodawać od czasu do czasu coś innego niż sonet. Żeby nam się forma nie znudziła.

splash545

@George_Stark

praecox - rozumiem, że się to wymawia 'praeko'?

George_Stark

@splash545 Na potrzeby pisania można dwa razy zrymować do "mleko". Takie oszukanie systemu powinno zadziałać.


A jeśli ktoś jest purystą, no to w ilustracji muzycznej pan Staszewski śpiewa tam coś jak prekoks.

splash545

@George_Stark do koksu też mogę zarymować. xd

Zaloguj się aby komentować