Nie mam co prawda takich doświadczeń, jak budujący dom, ale mieszkanie zdarzyło mi się remontować i jakoś żyję. Ale jest coś, co denerwuje niewspółmiernie bardziej, a nie mogę sobie z tym poradzić do tej pory.
Deska klozetowa.
Żebym jeszcze miał zwykłą, ale zachciało się opadającej. Co za problem pytacie, przecież deska to jakaś pierdoła i wymiana trwa 5 minut. Owszem, ale żeby wymienić trzeba najpierw odpowiednią dobrać. A to już jest droga przez mękę.
Pomijam sytuację, w której znacie swoją toaletkę i nadal je robią - wtedy zamiennik to kwestia wpisania dwóch rzeczy w przeglądarce, podania blika i przyjdzie wam z dostawą do domu. Ale jak nie znacie modelu kibla/producent już nie produkuje tej muszli, to możecie się na wstępie przeżegnać. I to dupom.
Wymiary w zasadzie nigdy nie są prawidłowe, zawsze nieco odstaje tu czy tam. A jeśli jeden jest dobry, drugi raczej nie będzie. Oba dobre? To pewnie deska typu "rybki w akwarium", brązowa jak te straszące w szkolnych kiblach (a przynajmniej w mojej podstawówce takie były), albo montowana w jakiś znany tylko ateistycznym Tybetańczykom sposób. W zasadzie wybieramy mniejsze zło.
To teraz montaż. Jak najtańsza plastikowa to łatwy, ale przy nieostrożnym użytkowaniu, lub niedopuszczalnej masie całkowitej siedzącego ryzykujecie odłamkami w d⁎⁎ie. Lepiej kupić solidniejszą, kłopot w tym, z jakiego gównolitu została wykonana i kiedy (bo przecież nie "czy") zacznie z niej odchodzić lakier, w związku z nieprawidłowym spasowaniem (bo np. jedna z gumowych stopek wisi dwa centymetry nad muszlą i masa rozkłada się na trzy pozostałe). Zawiasy w lepszych modelach? W kamasutrze nie widziałem takich pozycji, ale jeśli to konstrukcja w stylu "zbiegają-się-do-wewnątrz", to choćby dokręcał to sam Ratchet do spółki z Clankiem, czy inny Hefajstos, nie ma bata. Za miesiąc nakrętki się poluzują i klapa zacznie zjeżdżać na boki. Dokręcać co chwilę? Niewygodne, a przecież nadal wolno opada, tylko z każdym dniem nieco szybciej.
Mam tego dość. Chyba wymienię cały kibel.
#zalesie