#muzyka #nostalgia #przemyslenia
Często mówi się, że ludzie miewają swoje "feel-good movies", czyli filmy przy oglądaniu których czują się lepiej. Są takim bezpiecznym portem i gdy czują się źle, to włączają. Mam tak z muzyką The Beatles. Towarzyszy mi od zawsze. Mój pierwszy kontakt z nią, to czasy gdy chodziłem może do pierwszej klasy podstawówki. Włączyłem kasetę, zagrało "Love Me Do" i nagle odkryłem jakiś zupełnie nowy, cudowny świat. Do dziś mam tak, że gdy wydaje mi się, że świat jest zły, obowiązki zbyt ciężkie a życie przytłacza, to odpalam ich muzykę i jest jakby lepiej. Potrafię czytać książki o The Beatles kilka razy i zawsze, gdy do nich wracam czuję się, jakbym witał się z kuplami, których nie widziałem od dawna i za którymi tęskniłem. Mam na półce ich płyty, książki o nich i cały czas gromadzę kolejne.
Na zdjęciu część kolekcji. Całości nie chciało mi się ściągać z półek. To co mam, to nadal zdecydowanie zbyt mało.
