Popatrz z perspektywy ówcześnie dostępnych pojazdów w "naszym" kraju skomunizowanym
@macgajster Alez patrzę. I widzę, że rzeczywiście potrzebny był tani samochód segmentu B, czyli powiedzmy wielkości syrenki, a nie A minus. Na zachodzie tanie samochody takiego typu były, dlatego kaszel miał rację bytu jako miejskie toczydełko. U nas nie. A już zwłaszcza w latach 90. Gdy w końcu ludzie podnieśli się z komunistycznej biedy, to z ulgą i pogardą porzucili te kaszlące śmiecie.
Z innych opcji podobno rozważany był garbus i jego następca. Czyli golf. To by był najlepszy samochód w bloku wschodnim, ale Niemcy nie zgodzili się na eksport na zachodnie rynki ani na spłatę licencji "w naturze", ideologia też nie pomogła, więc pomysł upadł.
Tylko czy ludzie byli wtedy gotowi na świeżą technologię prosto z deski kreślarskiej? Naprawiali czym się dało, często nie wiedząc jak naprawiać
Zaraz tam "świeżą". Fiat 124 który dał początek ładzie był bardziej zaawansowany techniczne od kaszla i kredensa, podobnie jak Fiat 128, którego klepali w Jugosławii jako Zastavę. Były przecież i u nas na ulicach zachodnie wozy i jakoś jeździły i były naprawiane, a nie stały za szkłem w muzeum jako dziwo z kosmosu. Więc nie róbmy z Polaków jakichś debili.
Teraz jeżdżę nim na wakacje po 800 km w jedną stronę i... robię normalny serwis kiedy coś po prostu wzywa. Jak w zwykłym samochodzie.
Chciałeś powiedzieć: jak w prawdziwym samochodzie?
Gorszy od kaszla był tylko trabant. Chociaż i on miał swoje zalety – więcej miejsca w środku i w bagażniku. Ale skoro takie masz upodobania, to proszę bardzo, nie mam nic przeciwko i oby dobrze Ci służył