Mieliście kiedyś styczność z takimi karynami, co upatrzą sobie dziedzinę i postanawiają ją feministycznie naprawić tu i teraz? Takimi, co nie sprawdzają nawet jaki jest stan faktyczny, tylko robią projekcję swojego wyobrażenia jak dana dziedzina wygląda, i uparcie walczą ze swoimi urojeniami.
Trafiłem taką jedną w dziedzinie #zeglarstwo . Long story short: przez klasycznego spermiarza po sześćdziesiątce, którego sobie taka feministka owinęła dookoła palca, cała załoga na jedne duże regaty na Morzu Śródziemnym została wymieniona na kobiety. Bo żeglarstwo to jej zdaniem sport zdominowany przez mężczyzn (tymczasem np na wszystkich etapach szkoliły mnie kobiety, na zgrupowaniach ligowych też jest mnóstwo kobiet w załogach) i to trzeba koniecznie TERAZ zmienić.
Polecieli, wystartowali i... nie przepłynęli nawet 1/4 trasy, ale zdążyli spaść na sam koniec stawki, po czym ogłosili, iż "wiatr za słaby" (reszta z tej grupy dalej płynie) i zrezygnowali z wyścigu.
A ja siedzę i się cieszę, że opatrzność uchroniła mnie przed wtopieniem kasy w uczestnictwie z nimi w tych regatach.
Muheheheehe.
