Manipulacja faktami w polityce przestała być nawet oburzająca – stała się nużąca. Żeby z uporem wciskać obywatelom ten sam kit, trzeba mieć do nich naprawdę niski szacunek.
Schemat jest zawsze ten sam: każdą sytuację społeczną czy gospodarczą rozświetlić tak wąskim reflektorem, by w kadrze znalazły się tylko trzy wybrane fakty, prowadzące do jedynego wniosku – winny jest Tusk, albo winny jest Kaczyński. Reszta rzeczywistości jest wycięta w montażu.
Gramy w tę idiotyczną grę na dwa chóry: „nasz” widzi tylko to, co obciąża „tamtych”, „tamci” – to, co kompromituje „naszych”.
Ostatnio przerabiamy to w sprawie grantów NCN: czy odpowiada za to prawicowy minister z PiS sprzed lat, gdy grant przyznawano, czy może „lewicujący” recenzenci, którzy uznali badania za warte finansowania? Wystarczy rzucić błotem – a nuż się przyklei.
Identyczny scenariusz w sprawie KPO: jedni krzyczą, że to wina PiS, bo za długo blokował, drudzy – że PO, bo za szybko rozdawała. Nieważne, że pieniądze i tak są nasze, że problemem jest ich sensowne wykorzystanie. Ważne, by nigdy nie wyjść z roli prokuratora w procesie politycznym, w którym akt oskarżenia pisze się codziennie od nowa, a dowody wybiera z katalogu pt. „Tylko to, co nam pasuje”.
Dla wielu ludzi samodzielne rozeznanie, jak było naprawdę, nigdy nie będzie możliwe. Nie każdy ma czas i kompetencje, żeby czytać raporty, sprawdzać źródła, oddzielać propagandę od faktu. I tak polaryzacja się powiększa i niszczy demokrację. Bo demokracja zakłada, że obywatele są w stanie wyrobić sobie zdanie, a nie że będą jedynie przedmiotem marketingu politycznego. A prawda jest taka, że coraz rzadziej są w stanie to zrobić.
Taka codzienne żonglowanie faktami sprawia, że demokracja zamienia się w widowisko z pogranicza wrestlingu i telezakupów: niby wiemy, że to ustawka, ale i tak część ludzi wciąż wierzy, że ktoś tu walczy o prawdę.
~ Marcin Matczak
https://x.com/wsamraz/status/1955355883388502203
#polityka
