Mam wspomnienie jak byłem małym smrodem lvl. 4 albo 5. Początek lat 90 jeszcze przed denominacją. Mieszkaliśmy w samym centrum Bydgoszczy na starym rynku. Chodziłem do przedszkola o nazwie Alf, co z perspektywy czasu uważam, za jeden z lepszych i jednocześnie gorszych pomysłów na nazwę ośrodka -było nie było- edukacyjnego.
Pewnego razu wybraliśmy się na wystawę LEGO. To było coś. Zwłaszcza, że sam za gówniarza LEGO nie posiadałem, co nie przeszkadzało mi doskonale bawić się takimi zwykłymi, dużymi plastikowymi klockami.
Z całej wycieczki pamiętam podświetlaną gablotę z ruszająca się rybą. Moim dzieciom chciałem dać podobne wspomnienia. Zabrałem ich na wystawę LEGO do Gdańska, jeszcze chyba jest w galerii metropolia (btw. najgorzej oznaczona galeria w jakiej byłem).
I chyba chwyciło, najmłodszy biegał i wciskał guziki, najstarszy podziwiał Batmana i postacie z Minecrafta za to córka...
Stała wpatrzona i podziwiała, chyba z pół godziny, makietę baśniowego świata.
Elfy
Smoki
Pegazy
Konie i jednorożce.
Warto było. Czuję się spełniony jako ten mały gnojek, którym nadal gdzieś tam jestem i jako duży, silny człowiek, którego ktoś nazywa tatą.
#rodzicielstwo #dzieci #lego #tatacontent