Krótki serial Jamesa Gunna na platformie Max. 7 odcinków po mniej więcej 22 minuty to taki właściwie pocięty film animowany ale cięcia są wykonane w dobrych momentach.
Dobrze się to ogląda i chcę więcej. Nie jest to nic odkrywczego bo mamy kolejną iterację suicide squad czyli Amanda Waller (Nick Fury w wersji DC tylko lepszy) musi wykonać kolejną tajną misję gdzie liczy się skuteczność a wszelkie konwencje i traktaty to tylko wskazówki zbiera ekipę kryminalistów i wysyła ich w świat.
Fabularnie to jest kalka od szablonu ale to jedyna słabość produkcji. Kreska jest ładna, nie boją się ukazać brutalności i rozrywanych głów, bohaterowie mi totalnie nieznani mają ciekawą przeszłość (każdy odcinek jest tematyczny i pogłębia jedną postać) więc pod koniec każdego znałem i rozumiałem. Dużo czarnego humoru i widać że czasami twórcy dali się porwać zabawie bo jak dochodziło do walki to robiła się z tego rzeź w stylu deadpoola gdzie flaki latają.
Tak gdzie trzeba robi się poważnie a nawet smutno a tam gdzie można jest mięsiście, zabawnie a nawet głupio ale w ten przyjemny sposób.
Jak ktoś ma trochę ponad 2 godziny wolnego to polecam. Raczej nie dla dzieci bo animacje DC to krew, flaki i seks ale jak ktoś ma w sobie trochę wewnętrznego dziecka to będzie się jeszcze lepiej bawił.
#seriale #komiksy #animacja

Należy zaznaczyć, że jest to wstęp do nowego uniwersum DC, które tworzy James Gunn z Peterem Safranem😃 I jest to udane rozpoczęcie!
Prosta, ale spójna fabuła przypominająca schematem „Legion Samobójców” Gunna, została dobrze wykorzystana, by ustanowić fundamenty nowego świata – wprowadzić nowe miejsca, zapowiedzieć bohaterów oraz przenieść niektóre postacie ze starego uniwersum do nowego, co zostało zrobione już w pierwszym odcinku animowanego serialu. Fabuła, mimo podobieństw ze wspomnianym filmem, opowiedziała zwartą historię z porywającą momentami akcję, która oddała esencję drużyny (mocniej wybrzmiewającą w polskim dubbingu, który skutecznie podkręcał wydźwięk scen i charyzmy bohaterów).
Największym atutem serialu była różnorodność gatunkowa – od wątków politycznych po mroczne, magiczne tony, z porywającą ścieżką dźwiękową dopełniającą klimatu – oraz charyzmatyczne, choć niepopularne postacie. Retrospekcje, poruszające i emocjonalnie angażujące, idealnie współgrały z główną historią, dodając jej głębi. Jeśli kolejne projekty DCU utrzymają podobny poziom, można z optymizmem patrzeć na przyszłość tego uniwersum.
Największym rozczarowaniem był brak kierunku dla postaci, które wystąpią w kolejnych produkcjach oraz donikąd zmierzający wątek Frankensteina, który okazał się zapychaczowy.
Więcej o serialu (i jego finale) opisaliśmy w bezspoilerowej opinii, do której zapraszam:
https://serialomaniak.com/koszmarne-komando-bezspoilerowa-opinia-po-finale-1-sezonu/
Koszmarne Komando (Bezspoilerowa opinia po finale 1. sezonu) - Recenzja - Serialomaniak
Mimo swoich wad, „Creature Commandos” to udane rozpoczęcie uniwersum budowanego przez Jamesa Gunna i Petera Safrana. Prosta, ale spójna fabuła została dobrze wykorzystana, by ustanowić fundamenty nowego świata – wprowadzić nowe miejsca, zapowiedzieć bohaterów oraz przenieść niektóre postacie ze starego uniwersum do nowego, co zostało zrobione już w pierwszym odcinku animowanego serialu.