Kojarzycie może taką serię gier komputerowych jak FIFA? No właśnie. Szukając pomysłu na opowiadanie do XX edycji konkursu #nasonety postanowiłem zastosować strategię wydawniczą wzorowaną na strategii wydawniczej producenta FIFY, firmy EA Sports. Obiecuję jednak, że to już ostatni raz.


===


Jak dziwnie płynie ta Wisła

wydanie III i ostatnie – zaadaptowane na potrzeby XX edycji zabawy #naopowiesci w kawiarni #zafirewallem


***


Lecz Parówka, niczym głucha,

małej Asi już nie słucha.

Zakochała się – o rety ! –

w kimś kto ceni jej zalety.


Dla niej ważne, że bez mdłości

Azor połknie ją w całości.


Jacek Cudny, Zakochana parówka [fragment]


***


Ta rozmowa nie przebiegała tak, jak miała przebiegać. Nic nie szło w tej rozmowie zgodnie z planem. Nic nie szło w tej rozmowie ani zgodnie z planem jej, ani zgodnie z planem jego, bo oboje mieli na tę rozmowę przygotowane swoje własne, całkowicie różne i zupełnie od siebie niezależne plany.


Spacerowali nad Wisłą. Ona, ubrana w różową bluzę-kangurkę i on, wypychający od czasu do czasu prawy policzek przy użyciu języka, którym sięgał do dokuczającej mu od dawna górnej ósemki. Tak jakby ten zabieg miał mu w jakiś sposób pomóc. Tak jakby ten zabieg mógł ten jego ból zęba w jakiś sposób złagodzić.


Okolica była znajoma – mieszkali w końcu w Grudziądzu już od jakiegoś czasu, żyli tam ze sobą na kocią łapę – a jednak znów wydawało im się, że wszystko dookoła wygląda jakoś inaczej niż wyglądało dotychczas. Wydawało im się, że Wisła płynie trochę inaczej niż płynęła kiedy spacerowali w tym miejscu poprzednim razem. Nie zrobiło to na nich wrażenia. Owszem, kiedyś, na początku, zaraz po przeprowadzce dziwili się temu, ale później zdążyli się do tego przyzwyczaić. Tak jak i zdążyli się też przyzwyczaić do bezustannie spływających rzeką zwłok.


– Wszystko płynie – żartował czasami Jerzy, a Pacha śmiała się z tych jego dowcipów. To im wychodziło, takie rozmowy im się udawały. Umieli się razem śmiać i żartować. Tak jak i potrafili rozmawiać o zwykłych, codziennych sprawach, tak jak potrafili dzielić się ze sobą swoimi obserwacjami:


– Jerzy, a ta jabłonka to nie rosła ostatnio na tamtym brzegu? – zapytała Pacha. – Nie no, rosła! Na pewno tam rosła! Przecież pamiętam! Siedziały na niej trzy sikorki i mazurek jeszcze na niej siedział. Co mnie zdziwiło, bo mazurki to przecież występują bardziej na wsiach, w miastach to raczej wróble. No a tu przecież jest miasto! Nie no, na pewno tam rosła, przez tego mazurka to pamiętam!

– Patrz, a ten wysoki gość z psem? – powiedział Jerzy. – Tam, ten po drugiej stronie. Wydaje mi się, że przed chwilą się z nim mijaliśmy.

– Może na takich długich nogach szybciej dochodzi się do mostu? - tym razem zażartowała Pacha, a Jerzy roześmiał się z jej dowcipu.


Tak, umieli ze sobą żartować. Nie umieli jednak rozmawiać o sprawach poważnych. Za każdym razem, kiedy tylko któreś z nich podejmowało próbę skierowania rozmowy na rzeczy fundamentalne, na kwestie dotyczące ich związku i ich przyszłości, wtedy właśnie gdzieś wewnątrz ciała pojawiał się jakiś dziwny impuls, jakieś ściskające napięcie blokujące w krtani te słowa, które już dawno powinny zostać wypowiedziane.


Tak było i wtedy, kiedy tamtego dnia spacerowali nad Wisłą, a ich rozmowa nie przebiegała według planu. Już to jedno, już drugie miało zamiar przerwać tę bezsensowną paplaninę o niczym, która się tam wtedy między nimi rozgrywała i wreszcie powiedzieć to, co miało do powiedzenia, ale właśnie w tym momencie znów pojawiało się to mrowienie w kąciku ust, to drętwienie którejś dłoni albo ten nieprzyjemny ucisk w żołądku. Wtedy dawali za wygraną. Odkładali te zaplanowane słowa na później.


Mimo że nie zrobiło tego żadne z nich, to ta ich bezsensowna paplanina została tamtego dnia przerwana. Zmienił się kierunek wiatru. Nie wiało już od rzeki, podmuch przyszedł ze strony miasta i przyniósł ze sobą odór lekko rozkładającego się mięsa, silnej chemii i rozmaitych odpadów. Był to zapach fabryki parówek Krąg Życia otwartej na terenach dawnych ogródków działkowych Metalowiec, fabryki, która wpisując się w nowoczesne trendy zarządzania ekologicznego i zrównoważonego rozwoju kierowała się zasadą zero waste.


Pachę lekko zemdliło, targnął nią odruch wymiotny i – żeby nie puścić pawia, choć tak bardzo lubiła ptaki – zatkała usta, co nie tylko powstrzymało ją przed zwróceniem obiadu (ziemniaki, przysmażona kaszanka, zielony groszek i jajka z majonezem na deser), ale również uniemożliwiło jej kontynuowanie bezsensownej paplaniny. Do Jerzego odór dotarł również, ale nie zrobił na nim wrażenia. Był przyzwyczajony do zapachu zgnilizny. Osiągnął już niewrażliwość na ten zapach, a to z powodu zabiegu autoimmunologicznego – szczepionki w postaci własnego gnijącego zęba.


– "Skoro oni potrafią robić parówki z mięsa oddzielanego mechanicznie, z kopyt, z rogów, z oczu, z gówna i z papier mâché, to dlaczego mnie tak trudno jest powiedzieć jej tych kilka słów?" – pomyślał wtedy Jerzy.

– "Skoro oni potrafią robić parówki z mięsa oddzielanego mechanicznie, z kopyt, z rogów, z oczu, z gówna i z papier mâché, to dlaczego mnie tak trudno jest powiedzieć mu tych kilka słów?" – pomyślała wtedy Pacha.


I właśnie wtedy oboje jednocześnie się zdecydowali. Nastąpiło przełamanie, jak gdyby, wbrew zasadzie zero waste, postanowili nie pracować nad swoimi ograniczeniami i wątpliwościami, nie próbowali przekuwać ich na zalety, a tylko oboje w jednej chwili postanowili te ograniczenia i wątpliwości odrzucić.


Jerzy przyklęknął i przez chwilę mocował się z własną kieszenią, w której miał schowany zaręczynowy pierścionek. Nie potrafił sobie poradzić z wyciągnięciem go i dopiero kiedy spojrzał na kieszeń uświadomił sobie, że jest ona zasunięta. Rozpoczął mocowanie się z zamkiem błyskawicznym. Pacha w tym czasie zamknęła oczy i próbował wziąć pierwszy z trzech głębokich wdechów, za pomocą których miała zamiar opanować emocje przed zbliżającą się wypowiedzią, wszechogarniający smród mocno jej jednak to zadanie utrudniał.


– Wyjdziesz za mnie? – zapytał Jerzy, był bowiem przekonany, że to właśnie Pachę chce w tym momencie pojąć za żonę.

– Odchodzę! – powiedziała Pacha, nie była już bowiem w stanie znosić dłużej odoru z ust Jerzego powodowanego przez jego gnijącą górną prawą ósemkę, której za nic w świecie nie chciał wyleczyć.


Cisza. I on, i ona nie usłyszeli żadnej odpowiedzi drugiej strony na te swoje nagłe wyznania. Jerzy oderwał wzrok od kieszeni, Pacha rozwarła powieki. Nic. Pusto. Przed Jerzym nie stała Pacha, przed Pachą nie klęczał Jerzy.


Jerzy poderwał się z klęczek, Pacha rozglądała się dookoła. W końcu dostrzegli siebie nawzajem: stali na dwóch przeciwnych brzegach. Jerzy gestami dał Pasze znać żeby skierowała się na południe, żeby udała się w górę rzeki. Tam, gdzie stoi most im. Bronisława Malinowskiego.


Spotkali się na środku przeprawy. W milczeniu wrócili razem do domu i wszystko było między nimi tak jak do tej pory. Nic się nie zmieniło: znów nie powiedzieli sobie tego, co mieli sobie nawzajem do powiedzenia, znów te tłumione słowa umościły się w nich gdzieś głęboko i cały czas ich tam głęboko uwierały.


I tylko pod jabłonią znajdującą się na wyspie leżącej na środku rzeki stał wysoki mężczyzna z psem. Mężczyzna wyciągnął z kieszeni parówkę i – po chwili podejrzliwego przyglądania się jej – zatopił zęby w mięsopodobnej masie. Drugą parówkę podał psu, który – zupełnie bez żadnej podejrzliwości – pochłonął ją dwoma kęsami. Na drzewie nie siedziały żadne ptaki. Mężczyzna ukruszył swój ząb trafiając w parówce na coś twardego, co wyglądało zupełnie tak jak dziób mazurka.


===


1072 słowa

Komentarze (6)

fonfi

@George_Stark

TLDR - Jak ktoś czytał poprzednie edycje, to teraz wystarczy te akapity...

e15dfe4e-c8eb-473d-8da9-a0c36cb3c977
George_Stark

@fonfi


W tym momencie mianuję Cię uroczyście prezesem IPK -- Instytutu Pamięci Kawiarenkowej.


Tylko uważaj żeby Ci rogi nie wyrosły, jak Łosiu jakiemuś.

fonfi

@George_Stark Prezesem to nie, za duża odpowiedzialność. Ale w zarządzie mogę być

George_Stark

@fonfi No jesteś prezesem, teraz to Twoja decyzja - możesz sam się zdegradować.

fonfi

@splash545 Pan @George_Stark psa Ci podłą parówką chce zepsuć...

Drugą parówkę podał psu, który – zupełnie bez żadnej podejrzliwości – pochłonął ją dwoma kęsami. 


Powinno być:

Drugą parówkę podał psu, który z wyraźnym niesmakiem i dezaprobatą w ślepiach wzruszył tylko ramionami.

Zaloguj się aby komentować