Każdy pewnie zna pierogi ruskie - z ziemniakami i białym serem. Ich nazwa bynajmniej nie pochodzi od Rosji a od Rusi, historycznie części Rzeczypospolitej. Wiele firm i restauracji jak wybuchła wojna na Ukrainie zaczęło nagle przemianowywać ww. pierogi na ukraińskie, IMHO zupełnie zbędnie ale tak to jest jak się nie kojarzy etymologii
Ale do rzeczy - internet niby podaje że pierogi które miałem wczoraj i będę miał dzisiaj na obiad są robione na sposób podlaski, to jednak pochodzą z przepisu mojej babci (i zapewne prababci) która nigdy na Podlasiu nie była a tak prawdę powiedziawszy to nie jestem pewien czy moja prababcia opuściła kiedykolwiek w życiu ziemię radomską
Mianowicie są to pierogi z farszem z ugotowanych ziemniaków wymieszanych z roztopionym na patelni boczkiem albo słoniną ze skwarkami zesmażoną z cebulą na złoty kolor, do farszu pod koniec dodajemy pokrojony drobno koperek i dość dużo pieprzu. Pychota.
Za komuny kiedy nie było mięsa na rynku to takie pierogi podobno robiło się na sposób biedniejszy - z ziemniakami i cebulą smażoną na oleju, zwane wtedy były kryzysowymi. Generalnie z perspektywy jak patrzę to ta kryzysowa kuchnia PRLu z lat 80 mogłaby być wspaniałym poradnikiem dla wegetarian i wegan - te całe margaryny, oleje roślinne, warzywa, owoce i prawie brak produktów odzwierzęcych bo w mieście to ponoć i o głupie jajko było trudno to jakby dla nich
#gotujzhejto #pierogi #jedzenie



