Jestem w wieloletnim związku i postanowiłem się wreszcie oświadczyć. Zawsze chciałem to zrobić na jakimś wyjeździe, w miejscu szczególnym w oderwaniu od życia codziennego. Akurat nadarza się taka okazja, bo wyjeżdżamy na tour po kawałku Europy, więc romantyczne miejsca się znajdą. Do naszej imprezy dołącza chronicznie samotna przyjaciółka wybranki. Nie mam z nią za bliskiej relacji, ot czasem nas odwiedzi, pogramy w planszówki albo pójdziemy razem na miasto, ale to bardziej przez doczepkę, bo wiadomo, że one mają osobne kanały relacji typu codzienny messanger czy wspólne przepierdalanie pieniędzy w galeriach. Jej udział w wyjeździe mi nie przeszkadza, nawet przeciwnie, cieszy, bo będzie weselej, część kosztów się rozłoży i też pozwoli mi z czystym sumieniem czasami odłączyć się od grupy, by pozwiedzać coś co ich zupełnie nie interesuje.
I teraz pytanie: czy oświadczyny na takim wyjeździe nie byłyby jednak nie w porządku względem tej przyjaciółki? Nie wiem, czy nie poryje jej to beretu i nie pomyśli, że jest piątym kołem, gdzie tutaj takie gołąbeczki sobie gniazdko zakładają. Wydaje mi się, że najlepiej będzie to ogarnąć pod koniec wyjazdu, gdzie widoki jeszcze będą wakacyjne, ale w tym sosie cringowym nie będziemy długo siedzieć. Nie chcę też informować za wcześnie tej koleżanki, bo wiem, że powie, że to super pomysł a i tak będzie jej ryło beret przez cały wyjazd. Co myślicie?