@Mikel Opisuje swoje spostrzeżenie (sądziłem, że to raczej swego rodzaju ciekawostka), a Ty mi tu analizę przypadku robisz, zarzucasz ksenofobię i opisujesz jak to ludziom dokładam roboty lub ich krzywdzę.
To chyba w pełni naturalne, że każdy posiada jakieś wyobrażenie świata i równie naturalne jest to, że często to wyobrażenie jest mylne lub po prostu niekoniecznie zbieżne z rzeczywistością. To nic nagannego, że nie gwarantuje się kredytu zaufania wobec osoby, która nie wpisuje się w kanon, który jest wynikiem swego rodzaju przyzwyczajenia czy nawet bańki, w której ktoś żyje. I tak jest na przykład z lekarzami - do trzydziestego roku życia korzysta się z pomocy medycznej raczej osób starszych od siebie. Potem następuje punkt zwrotny i z każdym rokiem, coraz więcej spotyka się młodszych specjalistów. Pierwsze przypadki mogą być swego rodzaju zaskoczeniem, mogą sprawić, że człowiek poczuje się dziwnie. Wiadomo, że można z tym walczyć (nikt nikogo nie przymusza do odbywania wizyt u konkretnego fachowca), można to beznamiętnie akceptować, można być wobec tego obojętnym albo też można po prostu zauważyć ten "nowy porządek", przyjąć za normalność i z tym żyć. I wydawało mi się, że właśnie to ostatnie stanowisko zaprezentowałem w pierwszym poście.
Jeśli dentysta przywitałby mnie w garniturze zamiast w kitlu, to także byłoby to dziwne i być może też genrowałoby jakiś niepokój wynikający z tego, że dana sytuacja znajduje się poza znajomym spektrum przypadków. Jeżeli miliarder urządza zbiórkę na leczenie, to wzbudza to niesmak, ale czemu on miałby nie mieć prawa do stworzenia takiej zbiórki? Jeśli polityk wrzuci foto ubrany w spodnie dresowe i marynarkę, to powoduje to zdziwienie, a być może polityk nie powinien generować zdziwka, tylko poczucie bezpieczeństwa - i ponownie odpala się nieufność w kompetencje.
Nic dziwnego nie widzę w tym, by oceniać ludzi po umiejętnościach i dokonaniach, a nie dawać olbrzymi kredyt zaufania. Wolałbym być operowany przez chirurga, który podobnych zabiegów wykonał setki, niż przez kogoś, dla kogo to będzie 3 operacja. Preferuję podróże samolotem pilotowanym przez osobę, która jest oblatana i w burzy i w wietrze i w słońcu, niż z kimś kto dopiero dociera się w trudnych warunkach. Czy zawsze mogę sam decydować komu powierzam swoje życie/finanse/otoczenie? Oczywiście, że nie. Czy mogę bezgranicznie polegać na doświadczonych profesjonalistach - no pewnie, że nie. Czy mnie to boli? Nie, ale czemu nie miałbym wątpić w czyjeś kompetencje, szczególnie jeśli danej osoby nie znam?