Jakoś tak mi się zgrabnie te wczorajsze cztery rymy ułożyły, no to postanowiłem dopisać dalszą część historii o tym, jak się to wieczorne wyjście Jerzego zakończyło, a zakończyło się jak każdy sukces w jego życiu:
***
Jerzy
Wyruszył Jerzy na łów,
bo Jerzy gorąco wierzył,
że w którymś ze strip-barów
ktoś go pozbawi odzieży.
Tak do „Muszelki” pobieżył,
„Różyczkę” odwiedził znów,
a outfit założył świeży,
perfumem spryskał się z bzów.
Wśród setek kobiecych głów
(choć niżej spoglądał Jerzy)
dojrzał kobietę-cud
i postanowił uderzyć.
Naprzód godowe zaśpiewy,
później martini i lód
i nie mógł Jerzy uwierzyć
gdy głową skinęła mu.
Więc tę kobietę-cud
do domu prowadził Jerzy
gdy z bramy do niego dwóch
dresowych wyszło żołnierzy.
Próbował z nimi się mierzyć,
i walczył dzielnie, lecz cóż:
bez nerki może by przeżył,
bez obu Jerzy jest trup.
***
#zafirewallem
#wolnewiersze