Jak chciałem wychodzić z kolegami to było pytanie "po co", "na co", "z kim" i do tego robienie wyrzutów sumienia bo "poucz się lepiej", "posprzątałbyś pokój". I tak było od zawsze aż po dzień dzisiejszy. "Koledzy ci jeść nie dadzą" - to też słyszałem często. Obecnie jestem w takiej sytuacji, że w niedługim czasie zostanę pewnie bez domu i jedyny kolega jakiego mam zaoferował, że mnie przygarnie.
Jak miałem dziewczynę jedyną w swoim życiu, to było gadanie "po co", "pierw nauka", "ona ci na chleb nie da". I tak pi⁎⁎⁎⁎liła bez końca aż zacząłem po prostu mniej się z nią spotykać, pokłociliśmy się i nara. Teraz słyszę ciągle "Wyszedłbyś, poznał jakąś dziewczynę".
Nie chciałem nigdy studiować. W zasadzie to po liceum chciałem iść do pracy, odkładać pieniądze i rozważyć po roku emigrację lub zrobienie prawka na tiry. "Bez studiów nic nie osiągniesz, co ty będziesz rowy kopał?!" i temu podobne komentarze słyszałem przez ostatni rok liceum. Poszedłem na studia, miałem dosyć i oblałem w pizdu wszystko. "Ja Cię do studiów nie namawiałam przecież, ty nas wykorzystujesz" - dokładnie takie coś usłyszałem.
"Znajdź sobie jakiś kurs może na wózki widłowe, może jakiś gównokurs programowania" - słucham od początku roku jakoś tego. Może droga idiotko pozwolisz bym pierw ogarnął komornika na swoim koncie, ogarnął finanse i potem się będę próbował rozwijać w jakimś kierunku? Co mi po tym że wydam 2k na wózki widłowe jak mam długi ciągle, chce je chociaż trochę spłacić.... a szkoda gadać w sumie.
Doszedłem do wniosku. Kiedyś uważałem że tylko te młode baby mają w głowie coś nie tak (nie wszystkie ale większość). Teraz myślę że większość kobiet ma popierdolone w tych swoich głowach (ale nadal nie wszystkie - taką mam nadzieję).
#przegryw #rozowepaski #p0lka
