pajacuje, staram się, a ona ma to w d⁎⁎ie
No właśnie, może za mocno? Jeżeli ona ma to w d⁎⁎ie to po co marnujesz swoje zasoby na skakanie w okół niej? Na co liczysz?
Hej Bejbe, Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia czy mam przejść jeszcze raz?
Jeżeli byłbyś wymiataczem, który sprawi że zmieni zdanie wtedy próbuj. Jednak jest to cholernie trudne. Jeżeli masz z nią stały kontakt, np. w pracy/szkole wtedy z biegiem czasu może i udałoby Ci się przekonać do siebie, jeżeli nie masz tego kontaktu musiałbyś mieć lepszą gadkę.
jak będzie miała to nie jest zainteresowana, zaproś inną.
@kajak98 Powtarzaj do skutku to co napisal @Wyrocznia. Kawa, spacer może coś innego Ci przyjdzie do głowy. Z drugiej strony też nie przesadzaj bo łatwo przekombinować. Bierz więc tę kawę i spacer bo to najprostsze oraz sprawdzone sposoby.
Podejdź, zagadaj, jeżeli jest zainteresowana to miła atmosfera sprawi że rozmowa sama się rozwinie. Ofkorz, może być przy tym cringe'owo, kwestia obycia i praktyki (tym bardziej powtarzaj!). Jednak chęci obu stron sprawią, że rozmowa będzie szła w jakimś kierunku. Dlatego masz dysonans że innym to jakoś "samo idzie". Tak, idzie, bo kiedy dwie strony są do siebie przyjaźnie nastawione to rozmowa sama się toczy. Jakby chęci były tylko po Twojej stronie to zostajesz szybko zgaszony -> idź do następnej.
BTW. Na tym IMO polega istota powstawania przegrywów. Przy setnej próbie się poddają i uznają teorią chłopskiego rozumu, że to bez sensu. Próbuj, próbuj i jeszcze raz próbuj. Porażka jest immanentną częścią podrywu. Przyzwyczaj się do tego, że już tak jest i dostosuj się. Niektórym wyjdzie za dziesiątym razem, innym za setnym a jeszcze innym za tysięcznym. Innego rozwiązania nie ma, chyba że chcesz zostać przegrywem i narzekać na ten stan rzeczy.
@kajak98 bo to idzie samo z siebie, jeśli zaskoczy między dwójką osób. Czasami w życiu poznajesz osoby, z którymi następuje takie "zaskoczenie" od pierwszego kontaktu. Po prostu wiesz, że ta osoba Cię rozumie w lepszym stopniu, nadajecie na tej samej częstotliwości. I nie chodzi koniecznie o kwestie matrymonialne, ale ogólnie w relacjach z ludźmi.
Jednak, dotyczy to też relacji damsko-męskich. Uważam osobiście i podpieram to jakimś doświadczeniem oraz obserwacjami, że jeśli nie ma tego czegoś za pierwszym razem, to wszystko co jest potem jest zwykłym oszukiwaniem się. Tzw. związek przechodzony, słyszałeś pewnie ten termin. To nie jest relacja, to po prostu stwierdzenie "dobra, niech już będzie". Ani w tym nici porozumienia w relacji, zrozumienia, właśnie tego "czegoś". Oszukujesz samego siebie i na siłę próbujesz coś wymusić w sobie do drugiej osoby. Nie rób tak, bo przysporzysz sobie krzywdy i drugiej osobie.
Możliwe, że nie spotkasz nigdy takiej osoby - bywa i tak. Życie to sztuka pokory i znoszenia porażek, dostosowywania się do tego wszystkiego i umiejętnego zarządzania swoim mikrokosmosem.
Tinder nie jest wyznacznikiem. Działa na atawistycznych instynktach, jest katalizatorem w postaci narkotyku. Tak, Tinder to taki sam drag jak heroina czy kokaina i śmiem twierdzić, że kopie równie mocno. Skutki zażywania, odstawienia i głodu narkotykowego są takie same, jak przy zażywaniu tradycyjnych narkotyków. Haj dopaminowy. Uzależnienie się od taniej i szybkiej dopaminy np. porno czy śmieciowe żarcie. Wynika to z naturalnego mechanizmu homo sapiens, polegającego na unikaniu cierpienia za wszelką cenę, co jest głupie, bo cierpienie jest nierozerwalną częścią ludzkiego życia, no ale tak już jest. Mamy w psychice takie bezpieczniki, które odcinają naszą świadomość gdy doświadczamy cierpienia, więc uciekamy ku "dobremu". Właśnie ku tej dopaminie.
Na Tinderze liczy się tylko wygląd. Musisz mieć niesamowitą aparycję, by się przebić przez stado przeciętnych gości jak Ty. Zastanów się czy chcesz brać udział w wyścigu, w którym z góry jesteś skazany na przegraną?
98 to pewnie Twój rocznik, więc jesteś młodszy ode mnie tylko o siedem lat. Nie tak dużo, ale wyczuwam brak większego doświadczenia. Nie doradzę Ci kompletne poddanie się czy wręcz wkręcenie się na obroty, by załączył Ci się V-TEC ku biegowi matrymonialnemu. Sam odpowiedz sobie co jest dla Ciebie definicją szczęścia oraz spełnienia. Moja perspektywa jest taka, że kobieta i relacja z nią to kula u nogi, ale to tylko moje zdanie. Poparte moimi doświadczeniami oraz wiedzą. Ludzie to gatunek stadny, więc za wszelką cenę chcą się łączyć w pary i większe grupy, bo wtedy jest łatwiej w codzienności - rozumiem to. W związku poznasz masę problemów które nie istnieją w życiu kawalera. Będziesz miał nie raz i nie dwa dość, serdecznie dość.
Nie dam Ci recepty. Powiem tylko, abyś przekonał się na własnej skórze i wtedy wydał osąd co do tego. Nigdy wcześniej. Nawet jeśli nie wyjdzie, to będziesz miał doświadczenie - bezcenne - które potem będziesz w sobie nosił.
Powtarzam, że może i nie mam takiego życia zawodowego jakie powinienem mieć i do jakiego mam predyspozycję, ale mam doświadczenie życiowe które bym nie oddał za cenę kariery.